Disclaimer: nie, to nie jest reklama, bo żadnej sprzedaży nie ma i raczej nie będzie. Tekst ten powstał w wyniku odskoczni od monotematycznego pisania pracy licencjackiej + przypomnienia sobie, jak wspaniałym i satysfakcjonującym gatunkiem muzycznym jest death metal. I że czasami warto sobie obiegową opinię wsadzić w dupę. Nawet jeśli ona pochodzi z własnych ust. Nie jestem mędrcem - trochę pograłem, trochę słyszałem, trochę czytałem a teraz wyciągam wnioski. Tekst jeśli pojawił się w złym dziale to bardzo przepraszam i proszę o przeniesienie. Tak wiem, tl;dr nie musicie tego pisać, wiem, że długo, nudno i bez sensu. Zawsze uważałem, że jeśli chodzi o granie w strojeniach "okołosiódemkowych" liczy się skala dłuższa niż pytong niejednego afroamerykanina. Minimum 27" i te sprawy. A żeby to stroiło, żeby zachowywało się naturalnie, bo "grube baty mulo", żeby był bdźiąg. Im więcej w sumie tym lepiej, chuj z wiolinami, przecież ja solówek nie gram, mogą grać tępo. I w sumie nadal tak uważam. Uwielbiam ekstremalne barytony, bardzo chętnie wróciłbym do 8's, stroiłem też 6tkę w F standard przy skali ponad 28,625". Generalnie zasada - more is better. Ale...no właśnie, czy aby na pewno?
Widać tendencję do zwiększania skali instrumentów - RGD Ibaneza, powszechna praktyka u Schecterach, czasami jakiś LTDek/ESP, w USA Agile. O customach nie wspominam, bo to wiadomo - preferencje klienta primo, potem ew jakieś sugestie. Ale jak jest siedem, no to wypada dłuższą skalę. Ale czy jest to wymóg KONIECZNY? No nie, siódemek w skali fenderowskiej (powiedzmy, że standardowej) jest od pizdy, wymieniać nawet sensu nie ma. Gra to? Gra. Stroi? A jak. Można grać powiedzmy w G? Też. I stroić będzie? Jak ktoś umi, to i nastroi, ale wiadomo, że lepiej dać dłuższą skalę, to mniej problemów z tym będzie. Ale nie ma parcia, że MUSI być więcej niż 25,5. Bo nie musi. No ale dobra, to idźmy "niżej/krócej". Siódemki w 25". PRS i Ibanez ARZ307. Więcej grzechów nie pamiętam. Da się? No skoro są tacy co bez problemu stroją Gibsony do B/A#/A to czemu nie można nastroić tak takiego PRSa? (pan z Sikth przecież stroi swojego PRSa do G#). No to idźmy dalej - co z siódemkami w skali 24,75"? No jak to co?
Spoiler SYF!!!!111jeden No jak tak można?! Jak ten okropny dżipson może robić siódemki w tak chujowej skali, przecież to nie może grać, stroić też nie będzie stroiło.
I tu zaczynają się schody i brak logiki. Skoro można (i to z całkiem fajnym efektem) nastroić zwykłego, sześciostrunowego Gibsona/Epipoka/Vintage'a/Deana do drop B albo i drop A to jaka jest różnica dołożenia miejsca na jedną strunę? To tak jakbyś stroił swą szóstkę do drop B i dołożył sobie miejsce na wiolina. Albo zdublował najwyższą strunę. Przeca fajne rozwiązanie, co nie? Nie musisz tego badyla od razu do F stroić, nikt Ci nie każe, co nie?
No mam wrażenie, że jednak tak. Bo brak logiki leży w pytaniu "czy stroi Ci siedem w 24,75? nie brakuje Ci skali?". Ono pada często, a ile razy ktoś pyta "czy stroi Ci SZÓSTKA(Gibson/Dean/cokolwiek w 24,75") w drop B/drop A?" Ja nie spotkałem się z czymś takim nigdy. A ludzie grajo. I chwalo. I to nie grupka, a można rzec całkiem sporo grono. Bo inaczej takie coś gada niż np Ibanez. Albo Jackson. A różnicy w zasadzie wielkiej nie ma między takimi strojeniami. W zasadzie dolna, najgrubsza struna jest taka sama, tylko góra się może ewentualnie zmienić. Tu mam wrażenie jest jakaś psychiczna blokada u większości gitarzystów, poniekąd zrozumiała, ale w gruncie rzeczy nielogiczna, bo skoro MOŻNA grać w 24,75" w B/A na szóstce, to dlaczego nie na siódemce?
Niniejszy tekst jest poświęcony takiemu właśnie "gibsonowskiemu" wypierdkowi:
Długo się z nim męczyłem. Z tym "gibsonowskim" wypierdkiem. Bo gitara jest "ona". Nie "on", że wypierdek. Więc "nim". Ale teraz będzie "gitara". Przyszła totalnie rozregulowana, ze zdezelowanym mostem, z Warpigiem Alnico, którego obecność w tym wiośle, to było totalne nieporozumienie. Siodełko okazało się też rozpierdolone (podobno robota Lootnicka. Przynajmniej lakier jest dobrze zrobiony). Kilka konfiguracji pikapów (podziękowania dla
@niedziak za poradę z EMTY), regulacja gryfu, akcji, wymiana mostka, poprawienie siodełka i...rany, ja, osoba, która preferencyjnie wybierze wielkiego ERGa i nastroi w pizdę nisko, zakochałem się w tym badylu. Nie djenci. Nie ma pikapa pod gryfem (a domyślnie się coś pojawi, bo trochę brak). Ale brzmi zupełnie inaczej od tego co słyszałem do tej pory. Jest mocny dół i środek. I mięso z głośnika. Do grania trochę lżejszego, bardziej "kulturalnego" mam inne gitary. Ta jest pod tym kątem do dupy. I nie ukrywam - większość z Was pewnie jakby wzięło ją do łapy, to stwierdzi, że "chujowa, muł i syf". Ja nie wiem, może jestem mało obiektywny i sobie tylko tak wmawiam, że jest super. Tak żeby się pocieszyć, bo nikt jej nie chciał. Ale dostałem różne propozycje, jedne gorsze, drugie lepsze na wymianę. I za każdym razem, gdy brałem ją do łapy...
Po prostu czułem, że nie mogę jej oddać. Sprawia mi tyle radości, pomimo problemów jakie wcześniej z nią miałem. I nadal nie jest to badyl idealny, można nadal "coś" w nim poprawić, żeby było lepiej. Ale komfort z grania w takiej skali i ten "tone", brud i wręcz chamstwo jakie z niej wychodzi, sprawia, że nie chce się jej odkładać.
No i co? Jest to 7's, stroję do drop A, mam na dole obecnie 68 (będzie 70).
I stroi . Nie jest rzecz jasna idealnie (zazwyczaj z mojego lenistwa). Ale to nie jest taki dramat, jak każdy zapewne uważa. Przypadek tego wiosła i mnie sporo nauczył i dał do myślenia. Że 7's to nie tylko długie skale. To przede wszystkim radość z użytkowania. Nawet pomimo pewnych niedociągnięć i braków technicznych. Jeśli tylko wiosło sprawia radość - to się nie pałować, tylko grać.
Jeśli ktoś bardzo chce zobrazowania jak to gra: to po prostu sobie odpalcie coś z Nile.
Przy okazji chciałbym przeprosić wszystkich, którzy proponowali mi jakieś deale za nie, za to, że muszę jednak podziękować. Bo się po prostu nie da jej "ot tak" porzucić.