Cóż, to NGD powinno być już jakieś pół roku temu, ale „co się odwlecze, to nie uciecze” i będzie zamiast tego „ni to NGD, ni to recenzja”.
Skervesen Raptor, strun słuszne siedem, jak przykazał Ctulhu. Początki tego związku nie należały do łatwych, ale takie chyba są najtrwalsze. Oddałem jej odrobinę miłości i odwdzięczyła się niewymiernie bardziej (choć cały czas jest na fabrycznych strunach, muszę jej zafundować przegląd).
Piękna o każdej porze dnia i w każdym oświetleniu, ni cholery nie potrafię oddać telefonem tego wspaniałego, brokatowego wykończenia, może fotograf ze mnie słaby, może to niemożliwe z przyczyn technicznych, choć raczej jedno i drugie. Lekka jak piórko (zasługa lipowego korpusu), świetnie wyważona. Ale największą zaletą jest gryf - profil przechodzący od lekkiego V w średnie D im bliżej korpusu - jak tego nie nazwać, komfort użytkowania jest niesamowity (również ze względu na satynowe wykończenie), szczególnie po przyzwyczajeniu się. Wykonany jest z klonu przekładanego dwoma kawałkami orzecha (?), podstrunnica jest również klonowa i w satynowym wykończeniu, w poprzek niej idą ładne „płomieniste” linie i kropkowe markery tworzące kształt fali. Wokół gryfu i główki jest schludny, czarny binding, w którym zatopione są fluoroesencyjne markery boczne.
Już na pierwszy rzut oka i po wzięciu do rąk, ma się wrażenie, że ma się do czynienia z wysokiej klasy instrumentem. Czy jest w 100% idealna? Jeśli ktoś jest pedantem i szuka z lupą niedoróbek, to takie znajdzie - dwa małe sęki (?) na gryfie, lekkie zgrubienie lakieru w okolicy kieszeni gryfu, sama krawędź lakieru przy kieszeni też nie jest w 101% idealnie gładka, binding na główce też nie jest co do dziesiątych części milimetra idealnie położony (patrząc z góry, jest widocznie więcej brokatu przy granicy z nim i na długości kilku centymetrów jest grubszy niż na pozostałej części). Jeden z markerów na podstrunnicy nie jest też idealnie pośrodku między progami i może się wydawać, że wyłamuje się przez to „z szyku”. Żadna z tych rzeczy nie przeszkadza w obcowaniu z instrumentem i nie zmienia faktu, że jest moim zdaniem doskonały. Taki jest już urok tego, że wykończenie jest wykonywane ręcznie, dla mnie są jedynie niczym malutkie pieprzyki na idealnie gładkich plecach pięknej kobiety.
Osprzęt gitary to „najwyższa półka” - klucze blokowane i mostek typu hardtail firmy Hipshot w połączeniu z dobrze wykończonymi progami ze stali nierdzewnej pozwalają gitarze stroić w każdej pozycji gryfu i ten strój długo utrzymywać. Przetworniki Bare Knuckle zapewniają najwyższą jakość brzmienia - przy mostku Nailbomb, który brzmi bardzo „neutralnie” i mogło by się wydawać, że brakuje mu indywidualnego charakteru, jednak sprawdza się doskonale w niemal każdym stylu grania, jest wrażliwy na artykulację i pozwala się świetnie przebić w zespole w tzw. „mixie”. Przy gryfie akompaniuje mu VHII, który mimo mniejszej oporności ma wyjątkowo dużo „pazura” i jest równie jak nawet nie bardziej selektywny, jak na przetwornik w tej pozycji, na czystym kanale lub lekko przesterowany potrafi zagrać jak rasowy stratocaster (szczególnie po rozłączeniu cewek, polecam!), a zarazem nie „dławi się” po przekręceniu gałki gain w prawo na wzmacniaczu - brzmienie pozostaje wyraźne i agresywne, a dźwięki gry solowej leją się i leją. Polecam to połączenie również ze względu na to, że w pozycji środkowej pozwalają uzyskać użyteczne brzmienie, co nie w każdej kombinacji przetworników się udaje. W elektronice gitary zastosowany jest tzw. „World Domination Mod”, który mimo groźnej nazwy jest jedynie przełącznikiem pozwalającym na rozdzielenie cewek humbuckerów lub włączenie układu w elektronice gitary nazwanego „acoustic mod”(nie mylić z piezo!), który wpływa na brzmienie, jakby ocieplając szklaniste brzmienie pojedynczych cewek, najciekawsze efekty daje po zastosowaniu na środkowej pozycji przełącznika przetworników.
Akustycznie odzywa się głośno, bardzo jasną barwą, fabryczna regulacja jest perfekcyjna, akcja strun ekstremalnie niska (czego konsekwencją jest to, że najgrubsza lekko brzęczy, ale to nie jest nic dziwnego), grane dźwięki wybrzmiewają bardzo długo, nawet jeśli struna jest podciągnięta o 4 półtony. Po podłączeniu do wzmacniacza brzmienie pozostaje bardzo jasne i klarowne, ale nie „siarczyste”. Grane nuty wybrzmiewają potwornie długo Oba przetworniki pozwalają na uzyskanie szerokiej palety brzmień na kanale czystym, podobnie z kanałem przesterowanym - jak się przyjęło mówić, „od Santany po szatany”. Stwierdzenie „jeśli coś jest do wszystkiego, to znaczy, że jest do niczego” zupełnie się nie sprawdza w jej przypadku.
Owszem, jeśli ktoś jest fanem brzmienia Les Paula, powinien sięgnąć po niego, tak samo w przypadku Telecasterów i innych klasycznych konstrukcji, ale nie zmienia to faktu, że Skerwesyn wychodzi obronną ręką z porównania z każdym instrumentem, z jakim miałem do czynienia. Czy ta gitara ma jakieś wady? Tak, nie potrafi parzyć kawy ani sama grać. Oprócz tego, nie każdemu musi odpowiadać jej jasna barwa i ma kilka wizualnych mininiedoróbek, które wymieniłem wcześniej, ale to wszystko są drobnostki. Czy poleciłbym markę Skervesen? Oczywiście, z całego serca - kontakt z Jarkiem to sama przyjemność, pomaga rozwiać wszelkie wątpliwości związane z doborem komponentów na wymarzony instrument, mój Raptor jest tylko przykładem na to, że ekipa Skervesenów doskonale się zna na tym, co robią i wysoka wartość ich wyrobów jest w pełni uzasadniona.
Spoiler Przepraszam za ohydny styl pisania, ale postanowiłem, że napiszę to jednym tchem i bez sprawdzania, żeby znów nie odłożyć tego na później. #YOLO
Foty z fabryki, na dniach wstawię swoje: