Życie każdego gitarzysty to pojemny zbiór niepowodzeń, łez i niezaliczonych panienek z powodu ich (niskiej) oceny naszej biegłości w skalach egzotycznych. Tak sobie przynajmniej tłumaczymy.
Kilku z nas jednak miało jednak przywilej - i zasłużoną satysfakcję - doświadczenia Najważniejszego Dnia Gitarowego Onanisty (iNDyGO). Jakaś wymieniona cegiełka naszego łańcuszka sprzętowego stała się kropką nad "ji" i na nasze oblicze wypełzł debilny uśmiech zadowolenia - a w naszych majtach pojawiła się kolejna kropka, której to kolor zależał z kolei od... Ale to może innym razem.
Niedawno dokonałem niebywałej wolty pt. wymiana przystawki. To nie tak! Ryzyko było duże - zaburzenia nerek, utrata pracy, zajęcie hipoteki, szamotanie pępasa - zero żartów
Kol. Niedziak wypatrzył aukcję pikapa, którego poszukiwałem:
Spoiler Kiedy odezwałem się do sprzedającego - okazało się, że to mój ziom, z miasta. Szybko sfinalizowaliśmy wymiankie 1:1 EMG 81 na Blackoutsa, ale niestety gryfowego (magnes Alnico, a nie ceramiczny). Wsadziłem go pod most do barytona - i to był strzał w dziesiątkę dziesiątki! Jakie brzmienie, PANY!!! Już po odpaleniu pieca na kanale czystym - wiedziałem, że tego dnia (wczoraj rano) stało się coś wyjątkowego. Kanał hajgejn dał mie wszystkie, klasyczne, w/w, objawy zjawiska iNDyGO!...
Po przydługim wstępie, ale inaczej być nie mogło w kwestii
najważniejszej - stąd właśnie temat taki samopomocowy, być może przeflancuje się go z czasem do działu FAQ. Skrócimy sobie męki, a i może ktoś pierwszy raz w życiu nie będzie miał kłopotów z orgazmem. Otóż tak: opisujemy tu kombinację, która dała brzmienie idealne - i do czego. Bo to, co mie zagrało w tzw. miażdże - to niekoniecznie posmyra w funky. Wręcz przeciwnie - także. Pomijam ustawienie gałek w piecu, bo jeśli można to tak załatwić - to znaczy, że nie ma problemu.
Przepis na idealny Bat-Łańcuch do miazgi prezentuje się następująco:
Gita z jesionowym body oraz mahoniowym gryfem, pod mostkiem Seymour Duncan Blackouts - ale gryfowy! (czyli wersja Alnico), piecyk MG Fendmess (czyli kopia, tudzież wariacja nt. Mesy), paka Marshall 1960AV - czyli jeszcze brytyjskie CV30-tki + sklejka + medżik proporcji i wykonania. I już.
Pomijam wszystkie IMO nieistotne elementy (no, w sumie nie wiem jak z tą brytyjskością CeVałek), jak wspomniana gałkologia, stan wątroby, serca i konta testującego, przebyte traumy i grzybice, grubość strun, kostek, co się czai w pętli, kierunkowość kabli, etc.
Przy okazji:
- zmiana paki z CV30 w MDF-ie na CV30 w sklejce - dała efekt zdjęcia koca z paczki, natomiast minusem był brak ummpphhhh przy PM.
- zmiana na EMG 81 po Merlinie Eclipse
w jesionie była jak randka ze śniadaniem z wyrachowaną trzydziechą, po miesiącach chodzenia z nieśmiałą dwudziestką. Czyli: ostro, do celu - ale bez uczucia i z pominięciem jakichkolwiek niuansów i bólem napleta rano.
- z kolei różnica bezpośrednia między EMG 81 a SD Blackouts była taka, że śrubokręcik musiał oddalić pikapa od strun maksymalnie, a gałeczki treble i presence poszły w lewo. Nagle, znikąd, pojawiły się harmoniczne! Kompresja zelżała, jak obrót w lewo dźwigni imadła uwieszonego na jajkach. Denerwująca górka poszła po przysłowiowe zapałki i nigdy nie wróciła, jak mąż znajomej. Pizdowate dź-dź-dź zamieniło się w masujące okolice intymne grrrrrrrrrrrrrrrrr.
.. I wróciło ummpphhhh!
Wnioski niech Państwo wyciągnie samo. Nie omieszkałem jednak (dosłownie i w przenośni) wyrazić się poniżej.
A! Różnica niebezpośrednia EMG - SD będzie zaś taka, że 2x częściej będę wymieniał baterię (3000hrs vs 1420hrs, co i tak jest dla mnie jakąś masońską ściemą...)
Wasz Bacio
(żeby było post scriptum
)
PS. Jebać EMG!
PS II. Niedziak - na poważnie - wyślij mie na PW nr konta. Na piwo zarobiłeś, to tak nie może zostać!
PS III. Pierwszy raz w życiu pocałowałem pickupa.