@october Ja studiuję w Warszawie, bywam w akademikach i nigdy nawet nie słyszałem o takich ludziach
Za to często słyszę o ludziach jedzących na śniadanie, obiad i kolację parówki sojowe... Oj często...
Sorry, ale to raczej świadczy o skrajnym nieogarze z ich strony. Jeśli ktoś ma na tyle kruchą sytuację finansową, jak mówisz, powinien łapać się na stypendium socjalne, które oznacza też, że akademik jest dla niego bezpłatny, lub prawie bezpłatny, plus jakiś tam cash do ręki co miesiąc typu 300 PLN. Za to już da się spokojnie normalnie odżywiać, jeśli robi się większe zakupy w markecie typu biedra/lidl etc. Ostatnio z moją Lubą, zrobiliśmy analizę kosztów, żeby nie wypierdalać bezmózgo kasy na głupoty, bo jest jej póki co za mało na takie zabawy i wyszło nam, co następuje;
-obiad na dwie osoby typu pół kilo mięsa, 2 torebki ryżu i surówka wychodzi od 10 PLN (5 PLN na porcję)
-da się jeszcze taniej, bo 1kg mrożonych pierogów (ze 4 typy do wyboru, więc można stosować zamiennie) kosztuje- uwaga- 6 PLN z jakimś tam małym haczykiem. W tej cenie mamy obiad dla dwóch osób na dwa razy, czyli wychodzi 1,50 PLN za porcję
Do tego jakiś chleb, jajka, jakaś wędlina, ser, łotewa, co kto lubi. Na dwie osoby średnio wydajemy poniżej 20 pln na jedzenie na dzień, nie oszczędzając na niczym. Tylko trzeba ruszyć dupsko do kuchni i przygotować to jedzenie. I tu jest pies pogrzebany dla jednych. Drudzy będą woleli jeść byle gówno, byle starczyło na alko/papierosy/trawę. Każdy jednak ma wybór.
Pomijając, że da się pogodzić studia z pracą i nawet jakieś pół etatu na zasadzie weekend i parę godzin w tygodniu, nawet za najniższą krajową, daje już zupełnie inny standard życia. Dziękuję za uwagę.