Niestety, z niekłamaną przykrością zawiadamiam, że mnie również na zlocie nie będzie. Liczyłem, że się uda, ale życie napierdala swoim torem i wybiera za mnie. Po krótce sprawa wygląda w ten sposób, że od niecałych dwóch miesięcy moja rodzina sprawuje opiekę nad umierającym dziadkiem, który jest po amputacji lewej nogi i zawale serca. Żeby było miło, jego żona, a moja babcia w tym samym czasie złamała sobie rękę, a w niecały tydzień po powrocie dziadka do domu dostała zapalenia trzustki i w dniu dzisiejszym ma operację. Oczywiście, jak to zwykle bywa, pomocną dłoń do dziadków wyciągnęła tylko moja gałąź rodu (opiekujemy się nimi z resztą od kiedy pamiętam), inni wujkowie, ciotki, czy kuzynki (wnuczęta) mają to w dupie czekając na rozwój wydarzeń. Od kilku tygodni życie w moim domu przypomina ostry dyżur połączony z portiernią, jadłodajnią i sraczem. Myślałem, że uda mi się wyrwać choć na dwa dni do Was, ale sytuacja zagęszcza się coraz bardziej i wszyscy jesteśmy tak wypompowani, także:
1. zachowałbym się jak chuj, zostawiając rodzinę samym sobie, bo pięć par rąk to i tak za mało;
2. muszę być prawie cały weekend u dziadka (o ile on dożyje do weekendu).
Przepraszam, mam nadzieję, że następnym razem się zjawię.
Jednocześnie informuję, że jeśli tylko chłopaki zgodzą się wziąć mojego Defila, to dotrze on do Sinnera
. Duchem będę z Wami.