Witam! Ostatnimi czasy pojawiła się perspektywa trochę większej kasy w niedalekiej przyszłości, a ja mam cały czas gas na jakieś kanciate wiosło. Obecnie jestem posiadaczem BC JRV na emg, ale od czasu kiedy pierwszy raz usłyszałem Pantere po głowie chodzi mi Dean ML. Sam do końca nie mam pojęcia na jakim modelu ML gral Dime, czy był to jakiś dopicowany ML, lutniczo strugany przez Deana, czy po prostu zwykły seryjny... fakt faktem jest, że wygląd tej gitary i to jak kopią nagrania Pantery pozostawiło mi ślady na psychice. Na korzyść Deana przemawia też to, ze na takim sprzęcie pocinają panowie z Nile'a, ale tutaj znów pojawia się pytanie, czy są to seryjne wiosła, czy jakieś full custom (Invader pod mostem).
Czytałem masę różnych opinii na internecie i jedni piszą, ze wiosło jest naprawdę wygodne, ma dość szybki gryf i ładnie wygląda, część narzeka na lekkie niedoróbki wykończeniu. Sam miałem okazję grać kiedyś w muzycznym na jakimś Razorbacku, który był tak fatalnie ustawiony, ze moja poprzednia gitara za 350 zł chińskiej produkcji była przy nim bardzo wygodna i szybka). Co gorsze ów Razorback nie zachwycał mnie grubością gryfu... ot taki badyl.
Gitara ma dość krótką menzurę, jak więc w związku z tym zachowuje się w niższych strojach typu A (ponoć Nile włąśnie tak gra), czy nie odstraja za mocno przy mocniejszym uderzeniu (na BC brakuje mi troche dluższej menzury na FMS13-60 do C)?
No i jak w końcu sprawa się ma z różnymi wersjami osprzętowymi, czy macał już ktoś wersje z floydem oraz tą bez? Na guitarcenter cena tego Deana jest dosyć niska (dużo niższa niż na tumanie) i zastanawiam się, czy aby wersja z floydem nie była jakimś bublem, który się rozstraja co pięć minut, a po tygodniu zabawy most nie powraca do pozycji neutralnej. Ja FR nie używam praktycznie, jednak uważam, że to całkiem przydatny bajer pozwalający rzadziej wymieniać struny:) Jeżeli jednak taki mostek zjadałby za bardzo sustain i zabierał pierdolnięcie, którego tak bardzo mi brakuje, to nie pchałbym się w to, bo po prostu uważam, że jednak nie jest to tego warte.
Kiedyś w okresie pierwszych fascynacji 79 miałem okazję pogadać z Necrosodomem, który wtedy grał na V79 i z rozmowy wynikało, ze to całkiem dobra gitara, tylko siodełko ma gówniane, bo co jakiś czas zrywa struny w tym samym miejscu. W Anima damnata jest dosyć dużo szybkiego legato, więc czy taka gitara może być mało wygodna? Albo to tylko kwestia techniki i lat grania?
Czy warto w ogóle zastanawiać się nad tym Deanem, czy lepiej zbierać kasę i zainwestować ją w Gibsona Flying V?
Piszcie chłopaki jakie macie doświadczenia, bo ja niestety nie mam jak ograć tego sprzętu. Pozr!