Yo! Wiecie jak to jest dostać wreszcie w swoje łapki nową gitarę!
Chill, thrill, kastaniety. A tym bardziej, jeśli się nie spodziewaliście, bo ze względu na finanse nie planowaliście na najbliższy rok żadnych zakupów. No i dostać coś, co jest ino jedno na świecie. Póki co
Została wykonana dla Smagi z Proghma-C. Przed zakupem udostępnił mi ją na parę dni – takie teaser party. Kiedy wyciągnąłem ją na próbie – poczułem się jak Brudny Harry (nie mylić z Dirty Sanchezem!!!
), jakbym zamienił Waltera P-99 na pieprzone Magnum 44... Wzięcie później w łapki Vipera było jak przesiadka na zabawkę, godną co najwyżej Szymonia
Oddałem Smadze gitarkę na kilka tygodni w celu uzbierania na nią mamony oraz wprowadzenia kilku personalizacji w i tak maksymalnie spersonalizowanej gitarze. Kasa się zrobiła, zmiany w gitarce wprowadzone, dzień zagłady i nadciągnięcia potfooohhhhrrrraaa był bliski.
Ale zanim fotki, jeszcze parę słów: wkurwiają mnie ostatnio te NGD-ejowe fotki gitar, szczególnie te robione komórką. Gdzie tu szacunek dla tak doniosłego wydarzenia?!
Postanowiłem więc troszki się postarać i zrobiłem parę fotek inszego autoramentu. Pierwotny plan był jeszcze bardziej ambitny, tj. pojeździć po mieście i porobić gitarze zdjęcia w nietypowych lokacjach, np. koło śmietnika, w kwiaciarni itd., ale przy moim manku czasowym recka pokazała by się wczesną jesienią 2011. Poza tym ta gita zasługuje na nieco inne podejście, gdyż jest prawdziwym Potfohhhrrrem... Oglądaliście „Red Dragon”? Nazwa pasuje idealnie do tej gity.
Hu-huuuu! Starting... now!
Z ręką na pikawce można powiedzieć, że mam wreszcie prawdziwego customa. A nie standardową gitarę, z wsadzoną tylko inną gałką i ew. innym kolorem gratisowej szmatki do czyszczenia.
W końcu imć poprzedni właściciel pracuje u wytwórcy, poza tym jest muzykiem, który dokładnie wie czego chce i jak to uzyskać. W tym egzemplarzu poszli więc na całość. Konkrety.
Speckasize matters, bitch: w porównaniu z seryjną skalą barytonową Mayonesa (666mm = 26,2”) Smaga Signature ma tych milimetrów jeszcze o 20 więcej, co daje równiutkie 27”. Podobno od tej cyferki chłopców zaczyna się nazywać mężczyznami, a baryton – barytonem
. Dzięki temu po pierwszej próbie czułem się znów jak smarkacz, co uczy się grać – bolała łapa od rozciągania paluchów. BTW -
seryjna skala barytonowa Mayonesa, to taki piękny oksymoron
great body, great ass, baby: decha z jesionu kanadyjskiego. Że niby najlepszego i najdroższego jaki mają. Korpus jest olejowany. Mniam.
nice neck, chick: Gryf wykonany jest w całości z mahoniu. Na główce nakładka z, bodajże, klonu - już nie dopytałem. Zamiast naklejki ze znakiem smoka – majonezowcy postarali się dla kolegi z pracy troszki bardziej - i jest on wycięty. Misterna robota, nie powiem:
Profil gryfu jest chyba zainspirowany pracami tokarskimi. Jest to całkowicie coś innego niż inne Signumy. Jest gruby, to trzeba powiedzieć! Zalety: biorąc go do ręki – jakbym znał skądś to uczucie...
Niech Was nie zmyli to zdjęcie:
bo w rzeczywistości Batocaster ma rozmiar gryfu europejski, a Red Dragon – pałę jak u Murzyna! (Inna sprawa, że Rekin przebija je obie, ale to będzie temat następnej recki...
)
Na części podpalicznej znajduje się piękny kawał hebanu, który to heban na podstrunnicach uwielbiam jako taki. Kropeczki są, ale w rozmiarze mini. Chcę być na maxa tr00, więc jeśli zostało Wam trochę tego szajsu do zamalowywania podstrunnic – podrzućcie kapkie, żebym mógł kropeczki zamaskować
Jest jeszcze nieświadomy ukłon w Twoją stronę, Wróó-blasty: gryf nie jest pomalowany. Pure mahoń, kurwa mać! Cudownie! Wypolerowany tył gryfu – to najbardziej przeszkadzało mi w Viperze. Never again!
Jaj widać gryfowi poświęciłem znacznie więcej miejsca niż desce. Nie bez powodu. Rozmawiałem ze Smagą i przed oddaniem gitary była opcja ścienienia dla mnie gryfu, ale powiedział, że cała potęga brzmienia i ten charakterystyczny warkot – właśnie stąd się bierze. I że gryf jest tu najważniejszym elementem.
nice tits: grają nam EMG 81 i „
jakieś koreańskie gówno za 100zł, ale nie dawałem nic innego, bo z gryfowego nie korzystam”. A Wujek popiera pana Smagie.
Wrażenialuki-luki: Rozmiar, kolory, widoczne słoje drewna, nie zakryte gniazdo pręta, czarny hardware - sprawiają, że gitara jest bardzo surowa z wyglądu. Sprawia wrażenie solidnego przedmiotu, przykuwa uwagę i daje taki... solidny szacun.
macanko:
drewienko here, drewienko there – drewienko fuckin’ everywhere! Gita nie ma się czego wstydzić, więc jest praktycznie całkowicie naga. Na stówę dodaje to brzmieniu headroomu – bo dźwięk nie kisi się pod zwałami lakieru!
Mocowanie uchwytu paska jest w jedynym słusznym miejscu, ustawiając gitarę podczas grania w jedynym słusznym położeniu
Gryf - o dziwo! Bardzo anatomiczny i dobrze leży w łapie. Dosyć płaska podstrunnica sprawia, że da się zapierdalać. Tak.
brzęczonko:
Gitara gada z dechy niesamowicie głośno. Przy strunach 12-60 brzmi na sucho jak klasyk, bez ściemy. Jaka oszczędność, nie muszę kupować kolejnej gitary i piecyka do ćwiczeń w domu!
Oczywiście struny to tylko mały puzelek w tej świadomej kombinacji materiałów i rozwiązań konstrukcyjnych. Mahoń, dużo mahoniu - daje masakryczny gruz, przechodzący w warkot, jesion swój „dzwon” i odmulenie brzmienia, a set-in i neck-thru też robią swoje. Ale nie jestem już harcerzem przy ognisku i najbardziej lubię wsadzić gitarce kabelek. Z moim elektrycznym zestawem wzmacniającym – ludziki przychodzili z innych salek prób pytać
co tak napierdala? Grałem już sporo koncertów i słyszałem sporo konfiguracji sprzętowych różnych gitarzystów – ale nigdy nic takiego. To była po prostu love at first sound
W moim odczuciu gitara w miksie siedzi w paśmie gdzieś pomiędzy drugą gitarą a basem. Przebija się okrutnie, muszę sporo ściszać piec, żeby mieć subiektywnie tę samą głośność. Wszyscy w kapeli byliśmy rozwaleni brzmieniem, przy którym inne gitary tylko brzęczą. Postanowiliśmy, że gitara za wszelką cenę musi zostać w kapeli. Nic więcej nie powiem. To trzeba usłyszeć, inaczej nie da rady
Zamieszczam wreszcie „normalne”, policyjne fotki gity:
Ale poczujmy się wszyscy znów jak pacholęta i weźmy udział w zabawie pt.: znajdź różnice:
before:
after:
Otóż: 1) poprosiłem o zmianę pikapa. Początkowo ogrywałem z Eclipse. Dźwięk był mocarny, ale Paweł uważa, że najlepiej wiosło brzmiało z 81, powiedziałem więc: poproszę. Teraz mogę powiedzieć, że EMG vs Merlin daje dźwięk szerszy, krańce pasma sięgają dalej i jest ono bardziej wyrównane tonalnie. Merlin mocniej jechał środkiem, charakterystyka jak odwrócony „uśmiech Mariana”. I nie gorzej, inaczej, jakby bardziej miękko.
Poza tym poprosiłem 2) o unifikację koloru gałeczek na czarne oraz z tego samego powodu 3) o wymianę tulejek przez które przechodzą struny. Ciekawostka: z tyłu dechy jest wstawiona inna tuleja najgrubszej struny, która – na wszelki wypadek - mieści ball-end strun od basu.
Gratisów nie koniec. Przyjemności dostarcza świadomość posiadania pierwszy raz w życiu kluczy blokowanych oraz odkrycie w jednym z potencjometrów opcji push-pull, która jednak (zagadka) nie została wykorzystana. Jeśli okaże się, że
koreańskie gówno za 100zł ma rozłączane cewki – użyję tego, ale zrobię wersję pull-push, czyli na stałe je rozłączę, a wciskanie gały będzie je złączało. Taki bat-trick.
No i mod na 18V...
Qńiec:
Mahoń, jesion, heban, 27”. I zasmażka. I mamy komplet. Strasznie obrosły mi jajca dzięki tej gitarze, poczułem się znów mężczyzną. Coś jak po pierwszym dymanku. I tak się porobiło, że następną gitarą miała być szybka siódemeczka, a skończyło się na szóstce z gryfem jak noga od stołu mebli (nomen omen) gdańskich. Wg jednego z ciekawskich forumowiczów (yo, yo, zuosiej!) wykonanie takiej gitary Mayo wyceniło na ponad 3000, więc niemało. Gitara jest przemyślana, dopracowana, ma same wisienki z tortu – i nic nie jest spierdolone!
A za ile ja ją wykupiłem – nie powiem, powkurwialibyście się troszki z leksza!
Pa pa!
Wujek Bat
PS.: Premiera koncertowa wiosła odbędzie się po-pojutrze, w wejherowskim Amfiteatrze, zapraszam:
http://www.sevenstring.pl/koncert/vii-open-air-rock-festival-wejherowie-hunter-deflower