Na tym forum widziałem już sprzedaże towaru którego nie było, za pieniądze których nie było
Do tego pojęcia "mieć / nie mieć" bywają baaardzo nieoczywiste
Zresztą, za każdym razem jak idziesz oglądać auto / gitarę / telewizor / rozrzutnik do gnoju, to masz w kieszeni kopertę z mamoną? No chyba nie. Oględziny są od oględzinowania, dopiero po nich są zakupy. Od zakupowywania
Poza tym, jeśli sprzedający się zgadza jechać - uwaga - 85km w jedną stronę żebym mógł obejrzeć auto (obejrzeć jako potencjalny kupiec, a nie wyłożyć gotówkę na stół bo już wszystko ustaliliśmy), to jest to jego decyzja. Jakby nie chciał, to by nie jechał. Proste jak budowa cepa.
ED: Aha, zapomniałem odpisać Prezesowi
LTek nie jest firmowy, ale wozi się nim firmową ekipę, firmowe narzędzia, firmowe mebelki, firmowe nagrobki, cebulę, a nawet gitary
Zresztą to idealny przykład tego, że nawet komuś znającemu się bardzo dobrze na samochodach (bo Łukasz przecież taki jest) może trafić się mina. Bo czego by o elteku nie mówić, to przynajmniej dwa razy (Zabrze, Poznań) zostawił nas w takiej ciężkiej srace, że szkoda było gadać.
Zła sztuka może trafić się zawsze, nawet w przypadku teoretycznie bezawaryjnych aut i dużej wiedzy szukającego. Podobnie można wspominać bardzo miło auto totalnie "żodne", ale z którym nie działo się nic. NIC. Miałem w rodzinie takiego Chevroleta Aveo, jeszcze tego pierwszego z paskudnym przodem. Klocki, płyny, sprzęgło po bodaj 90tysiach. Poza tym - lać i odpalać. Niestety, pijak się w niego wjebał i poszedł do kasacji. Miał pierdyliard wad (od tandetnych plastików, przez martwą strefę wielkości boiska, po niefunkcjonalny bagażnik), ale mechanicznie był samochodem totalnie bezobsługowym.
Dlatego to że dobrze szukamy nie znaczy jeszcze, że równie dobrze znajdziemy