Wczoraj było 90,0kg i zrobiłem sobie małego CheatDay'a, zjadłem chyba z milion kcal i dzisiaj jest 91,0kg. Jeszcze 5/6kg w dół i będę zadowolony. Potem znowu bijemy w górę.
Wiem, że nikogo to nie obchodzi, ale...
Dzisiaj jest 87kg i nadal wisi na brzuchu... jednak te 5/6kg to będzie za mało :/
W tym miesiącu, prócz siłowni, zrobiłem jakieś 250km na rowerze (główne po pagórkach <3) i jakieś 40/50km biegając. Podniosłem kcal do 2,4k i raz w tyg. robię cheat day'a (150% normy).
Zastanawiam się nad zwiększeniem sobie kcal, właśnie o połowę na tydzień, albo nawet w ogóle z odpuszczeniem diety, bo coraz mniej przyjemnie mi się ćwiczy... Chyba muszę się podładować.
Przez miesiąc nie chciało ruszyć, ale teraz jak już leci, to leci... Chyba można złagodzić rygor :3