Kurwa zgadzam się. Serio, zgadzam się z MrJ.
Co poszło nie tak?
Lisbeth w trylogii jest... nawet nie wiem jaka jest. Bo niestety minusem wersji skandynawskiej jest ciągłe mnożenie wątków. Może w książce się to broni, w filmie nie. Zresztą każda część jest inna - pierwsza to thriller / czarny kryminał / jakkolwiek tego nie nazwać, druga to takie chujwico, niby sensacja ale nudnawa, a trzecia - polityczny dramat sądowy, interesujący jak zeszłotygodniowy budyń. Obejrzałem całość i im bliżej końca, tym było gorzej.
Lisbeth w "holyłódzie" to po czystej wody socjopatka, którą Mara gra po ostrej bandzie. I dzięki temu jest autentyczna, a nie jak w oryginale oglądamy dziesiąte tłumaczenie że trudne dzieciństwo, że ojciec, matka, polityka, plepleple. Coś jak Joker/Bane w "Batmanach" (tak mi się Wuju skojarzyło) - Joker to psychol, on nie musi się z niczego tłumaczyć i usprawiedliwiać, sieje chaos i przemoc dla samego chaosu i przemocy. Natomiast jak oglądałem "wzruszającą historię" Bane'a to mnie chuj bolał. Naciągane toto jak gumka od majtek.
Może i "Dziewczyna..." jest względem oryginalnej wersji spłaszczona, może i niektóre wątki są na siłę przerobione żeby miały sens w jednym filmie a nie czekały na rozwiązanie jeszcze przez dwie części. Może i jest Craig
Ale taka forma bardziej klasycznego kryminało-thrillera bardziej przemawia do mnie, niż jakaś rozwlekła psycho-polityko-drama wersji oryginalnej.
A w temacie - kino polskie:
"BOGOWIE" - dobry film, może i bardzo dobry, ale żeby zachwyt, to nie. Kot już nie gra Religi, on JEST Religą, natomiast całość... trochę za bardzo hagiograficzna, robi z Religi nieomylnego boga i stwórcę, a te błędy które popełnia są traktowane jako konieczne poświęcenie w drodze do jaśnie oświeconego sukcesu. Owszem, Religa wielkim człowiekiem był, i jego dokonania wielkie są. Ale jednocześnie miał sporo za uszami, i nie chodzi tylko o późniejszą politykę, ale np. o gargantuiczną wizję Akademickiego Centrum Medycznego - do znalezienia na necie co to jest, czy raczej było.
"POTOP REDVIVUS" - niestety muszę się zgodzić z opiniami na necie - dobrze że film został nie tylko zremasterowany, ale też przemontowany i skrócony, źle że w tak dużym stopniu. Z oryginalnych ok. 310 minut zostało ok. 180, dzięki czemu za chuja nie wiadomo o czym jest ten film
Ogólnie warto obejrzeć, bo wiele szczegółów widać dopiero teraz, ale w kwestii treści to z historycznego widowiska z wątkiem "miłosnym" (celowo w nawias) jako spoiwem całości, zostało tanie romansidło z historią w trzecim tle.
Ogólnie warto dla szukania smaczków, detali, trzeciego tła. Ale jak ktoś chce cokolwiek zrozumieć, odsyłam do oryginału
"HISZPANKA" - dziwny film. Nawet nie wiem za bardzo jak się do niego odnieść. Co resztą widać "na necie" - bardzo niska ocena ogólna (4,2/10 na filmwebie, przy czym według ich skali mniej niż 6/10 to już totalna chujnia i grzybnia) i masa opinii typu "co to kurwa jest nic nie rozumiem"
No właśnie - pomijając niedoróbki scenariusza, czy przede wszystkim brak solidnego reżysera który byłby w stanie ogarnąć chaos filmu tego typu, jest to obraz za trudny dla współczesnego widza.
Wiem wiem, zaraz się pewnie zacznie że "co jak tam chuja sam wiem"
Ale prawda jest taka, że wielbiciel owczarka detektywa nie ma prawa zrozumieć odniesień jakie są w tym filmie. Bo nie wie czym jest surrealizm, ekspresjonizm, jakie są ogólne zasady rządzące kinem przedwojennym (a choćby pierwsze z brzegu przerysowane aktorstwo) itedeitepe.
Trochę mi się ten film kojarzy z "Birdmanem", trochę z "Pamiętnikiem znalezionym w Saragossie", takie mieszanie rzeczywistości rzeczywistej z nierzeczywistą
Niestety, tamte firmy robili reżyserzy potrafiący ogarnąć temat. Tutaj tego brakło, i został chaos. Szkoda. Niemniej, jak dla mnie warto, choćby dlatego że ze świecą szukać w rodzimej kinematografii obrazów tego typu