Z innej beczki - nie wiemn czy mnie to smuci, czy jest mi przykro, czy to po prostu "nastrój wspominkowy", czy cokolwiek...
Smuci mnie po pierwsze uświadomienie sobie ile przejebałem w życiu czasu na totalnie niepotrzebne bzdury (żeby jeszcze przyjemne były albo pożyteczne... tja...), że w sumie chuj osiągnąłem (a zaraz 30tka mi strzeli

) i temu podobne rzeczy. A niestety myślę o tym jakoś częściej ostatnio

I jakieś takie "dziwne" uczucia mnie ogarnęły jak sobie przeszedłem kiedyś po "miejscach dzieciństwa". Mianowicie:
- jedno boisko na jakim kopaliśmy piłkę nie istnieje, bo stanęła na nim kryta hala sportowa (oczywiście niedostępna dla każdego, a jak),
- drugie, trzecie i czwarte nie istnieją, bo zarosły (chyba tylko my je trzymaliśmy "przy życiu" jak sądzę)
- na piątym stoi nowe skrzydło szkoły,
- dwa kosze do koszykówki diabli wzięli już dawno (oba postawiliśmy własnym sumptem "kumpli z dzielni")
- na fragmencie ulicy gdzie x-lat cioraliśmy w hokeja (na rolkach) stoją teraz muldy zwalniające, znaki, parking się zrobił, ogólne chujwico,
- chyba najbardziej "shock" - dom jednego z najlepszych kumpli z "lat młodych"... nie istnieje. Jakoś latem został wyburzony, i właściwie nikt nie wie co się z gościem dzieje.
- i w ogóle temat "co się stało z naszą klasą" ogranicza się do "nie wiem, nie wiem, nie wiem..."
