Jako że Harry zainspirował mnie mocno do działania na tymże polu, pochwalę się też moimi siodełkami.
Tutaj wrzucam taki mały tutorial, gdyby ktoś chciał sobie poczytać
Uznałem, że czas po sesji należałoby wykorzystać produktywnie, a że po sesji na uczelnii trafiła się sesja w studiu nagrań, to postanowiłem celem dodania +4 do brzmienia i +12 do lansu wyciosać mosiężne siodełka.
Sztabki mosiężne docięte na wymiar udało mi się załatwić za free, pozostało tylko ich przerobienie na odpowiednie elementy w gitarze elektrycznej.
W epifonie jedną ze sztabek zrobiłem niesymetryczną, tak jak było oryginalne grafitowe siodełko (wyższe po stronie basowych). Drugie postanowiłem "zradiusować" odrysowując linię podstrunnicy z podłożonymi wizytówkami.
W roterze zastosowałem patent z odrysowaniem, bo oryginalne siodełko maiło normalny odcinek okregu.
Zamalowałem pisakiem ścianę, potem zarysowałem lekko odpowiednią linię.



Potem siodełko w kawałek skóry, wsadziłem w imadło i ścierałem pilnikiem do metalu aż do uzyskania tej linii. Warto zaznaczyć, że przy zaznaczaniu linii wziąłem jedna wizytówkę na zapas (0.3mm), a potem przy piłowaniu zastopowałem i tak nad tą linią. Bałem się, żeby nie zebrać za dużo (choć miałem w zapasie zawsze drugą sztabkę).
Jak już z grubsza spiłowałem zaokrąglenie, to taką samą metodą spiłowałem ten okrągły bok "w dół" (tak jak struny schodzą w stronę kluczy) i to samo zrobiłem sąsiednią ścianą.
Potem dokończyłem obróbkę na papierach ściernych. Pierwotnie działałem na 60, 80 i 1200, tylko takie miałem w domu :]. Potem odnalazłem 180, 320, 800 i 1000, co znacznie ułatwiło robotę. Czyli każda ściankę przeleciałem papierami, do tego mocniej działałem na tej radiusowej powierzchni, żeby wygładzić robotę po pilniku, no i te skosy. Jednocześnie trochę starałem się zaokrąglić rogi i te górne, widoczne ścianki siodełka,żeby łączyły się bardziej łagodnie.
Rowki na struny... Najgorsza część. Oczywiście, zacznijmy od tego, że specjalne pilniki do siodełek są idealnie do tego przeznaczone, robią półokrągłe szczeliny, są w wielu odpowiednich rozmiarach itd. tylko że troszkę kosztują. Nie miałem niestety pod ręka 600zł, ani czasu na czekanie na dotarcie do mnie takichż przedmiotów, postanowiłem sobie poradzić z takimi, jakie miałem w domu.
Jak dla mnie robota okazała się nie tak straszna. Ze starych siodełek zaznaczyłem sobie rysami pozycje na mosiądzu. Potem wziąłem najmniejszy, "kanciasty" pilnik i zrobiłem wgłębienia dla wiolinów. Pilnikami okrągłymi albo hmmm, eliptycznymi(?) w przekroju zrobiłem wycięcia dla basów. pamiętałem, żeby piłować je "w dół' tak jak kładą się struny w stronę kluczy, no i nie przesadzałem z głębokością szczelin.



Oczywiście, powstałe szczeliny często miały kształt V, a nie U, (albo raczej połowy O :]). Za pomocą nowatorskiego narzędzia złożonego ze starych strun i kawałka papieru poradziłem sobie z tym problemem na tyle, że wyszły całkiem ładne prawie półokrągłe szczeliny, w dodatku bardzo gładko wyszlifowane.

Trochę problemów nastręczyło mi wyszlifowanie główki i podstrunnicy w miejscu dla siodełka. Starałem się zachować kąt prosty, ale i tak ile bym nie równał, zawsze siodełka były niespasowane do końca. I tak po kilku próbach uznałem, że prędzej zeszlifuję główkę do zera i zjadę siodełka do grubości monety, zanim to mi się uda, więc zostawiłem to miejsce tak, żeby siodełko przylegało prawie na całej długości spodu, a do podstrunnicy niekoniecznie ;]
Koniec końców, po finalnych doszlifowaniach wysokości (w roterze zdecydowanie zostawiłem za duży naddatek i piłowałem mocno spód siodełka - o takie wysokie było:

poprawianiu rowków i ich lekkiemu pogłębianiu, wypolerowałem jeszcze je papierem 1200 (niestety,przy piłowaniu rowków pilniki czasem mi się "omskły", czasami też struny przesuwając się i wyskakując z rowków trochę je rysowały), postawiłem je w swoich miejscach, i, nie przyklejając, naciągnąłem struny. Siodełka nie ruszają się same z siebie (chyba że je mocno próbować przesunąć w bok), na razie nawet nie chce mi się ich kleić. Struny ładnie siedzą w swoich rowkach, myślę, że mógłbym je trochę pogłębić, ale skoro nie zdarzyło mi się, żeby nawet przy mocnym graniu i podciągach wyskoczyły, to nie będę ruszał. zwłaszcza, że wysokość strun jest albo bardzo dobra w Epi, albo zadowalająca w roterze.
Struny się nie klinują, siodełko nie 'łapie" np. strun G, która byla kompletną udręką w roterze, a i w epifonie zdarzało się siodełku psuć strój tej struny.
Co do brzmienia, jest więcej 'metalu' na pustych strunach. Czy wybrzmiewają dłużej, nie wiem, puste struny i tak zawsze się ciągną i ciągną ;]
Manewr ten w epifonie może był zbędny - tamto grafitowe siodełko było dobre (czasami owijkowa G się 'psuła'), miało odpowiednią wysokość. Ale mosiężne wygląda ładniej (w porównaniu do gitary w studio, gdzie było lutniczo zmienione siodełko na mosiężno-hebanowe, moje miało ładniejsze rowki

) funkcjonuje tak samo albo i lepiej, no i sam je zrobiłem.
W barytonie zdecydowanie jest poprawa, bo tamto siodełko było paskudnie źle ponacinane.
Zatem, jak ktoś ma 4-5 godzin wolnego czasu, umie obsługiwać imadło, pilniki i flamaster, serdecznie polecam takie przedsięwzięcie.








a jeśli TLDR, to ogółem mówiąc, siodełka wyszły spoko, bałem się, że skopię pierwsze podejścia, a zapasowe sztabki czekaja ładnie :] Siedzą dobrze na spodniej części, nawet ich nie przyklejałem. Metaliczne brzmienie owszem jest, nie wiem ,czy sustain jakoś się zmienił, no i strunki ładnie leżą w rowkach i nie klinują się