Co prawda NGD był w tamtym tygodniu ale musiałem odrobinę ochłonąć, nacieszyć się i liczyć, że minie pierwszy zachwyt by na gitarę spojrzeć już bardziej "na trzeźwo"... zachwyt nie minął, a wręcz przez te kilka dni ciągle wzrasta. Do mojego Stealtha Pro dołączył właśnie Fusion Pro z 1990 roku, który przyjechał do mnie z Anglii. Jest to topowy model Fusiona, z pierwszego roku produkcji, o niskim numerze seryjnym i idealnej kondycji wizualnej i technicznej. Gitara ma przepięknie złożony flejm na topie i plecach, podstrunnicę z hebanu, który po dzisiejszym czyszczeniu jest gładziutki jak tafla szkła. Pięknie opalizujące perłowe logo i markery, binding, klucze Gotoh, most JT590 Schallera...to wszystko + perfekcyjne wykonanie daje poczucie trzymania w ręce naprawdę wysokiej klasy instrumentu...ach no i poprzedni właściciel wymienił przetworniki na TB11 pod mostem i 2x Little 59' w pozycjach middle i neck, to tak dla dopełnienia całości. Profil gryfu jest najwygodniejszym z jakim miałem do tej pory w Jacksonie a trochę ich już było. Do tej pory tylko Rev może z nim konkurować. Jak to z Jacksonami bywa w każdym Jacksonie jest inny (nawet w dwóch Stealthach LT i Pro z tego samego roku miałem odrobinę różniące się szyjki), dlatego każdy znajdzie coś dla siebie.
Fusion przyszedł świetnie wyregulowany, na sucho odzywa się dźwięcznie i głośno.
Z pierdół, to do wymiany będzie jeden wózek we floydzie, ma luzy i przy mocniejszym uderzeniu w struny wzbudza się powodując nieprzyjemne brzeczenie...ale to czysta kosmetyka, która w 26 letnim instrumencie zupełnie mnie nie dziwi.
Zdjęcia oczywiście nie oddają tego jak świetnie się prezentuje, no i kiepskie światło zrujnowało kolor hebanu.
W rzeczywistości jest on naprawdę czarnyyyyy a logo pięknie opalizuje. Foty robione jeszcze prze SPA. Któregoś dnia wstawię lepsze zdjęcia, a na razie idę się cieszyć kolejnym spełnionym marzeniem. Do pełnej kolekcji superstratów Jacksona Proffessional Pro brakuje już tylko Soloista.