Cytat z innego forum odnośnie takiego nagrywania:
show me one of your riffs. i bet you i wont be impressed. why? because its just some dude playing some rhythm guitar (we're not talking about leads here).
take that same riff, remove all the fret buzz, unwanted finger noise (some is wanted), and everything else wrong with how you're playing it, and SHIT you've got that totally possible playable riff sounding like a million bucks.
No ok, ale czy to nie jest oszukiwanie samego siebie?
Aha, no i nawet jeśli założymy że kapela brzmi na żywo jak kupa, to na krążku mogą brzmieć dobrze. Jeżeli płytka jakiegoś bandu by Ci się spodobała to nie słuchałbyś jej tylko dlatego, że zespół na scenie ssie?
Własnie w tym problem, bo teraz w nagraniach możemy co najwyżej określić sprawność techniczną realizatora, a nie "muzyków". Przez co na rynku jest tak dużo gówna, bo byle leszcz może nagrać wyjebane w kosmos riffy.
Jak słucham np. Death to wiem, że to nagrywał człowiek z ponad przeciętnymi zdolnościami, a teraz co mamy...