Mało osób mnie tu zna bo rzadko się odzywam ale postanowiłem wziąć udział w tej ciekawej dyskusji.
Od początku mojej przygody z gitarą miałem problemy finansowe. Najpierw problem z pieniędzmi na pierwszego elektryka, pierwszy piec itd...
Jakoś udało mi się kupić badziewnego epiphone'a i 10w piec Ibaneza. To był wtedy szczyt moich marzeń. Potem jakoś losy się tak potoczyły że zaczęło mi przybywać trochę gotówki. Wymieniłem gitarkę na Vintage v100. Następnie w wakacje udało mi się wyjechać do pracy do włoch. To był mój sprzętowy przełom i wejście wreszcie w średnią półkę cenową. Wymieniłem pikapy w LP, odpicowałem go troszkę, Kupiłem piecor od MG a przez mój pedalboard zaczęły przewijać się różne efekty. Kupiłem wtedy też drugą gitarkę - Strata od Rana. Następnie zaczęły się jakieś rotacje wokół pikapów i tej drugiej gitary, pieca, efektów w efekcie czego doszedłem do zestawu który mam obecnie. Nadal jest to średnia półka cenowa i pomimo tego że brzmienie mnie zadowala nadal planuję zmiany. Planuję zmienić Moje 2 gitary z średniej półki cenowej na 1 z nieco wyższej i tym samym spełnić moje życiowe marzenie - gibson. Ludzie mnie pytają: po co Ci gibson, czy Twoje umiejętności tego wymagają, czy brzmienie Cię nie zadowala itd. Może to dziwne ale tym co mnie pcha w stronę gibsona jest głównie samozadowolenie. Uznałem że skoro mam okazję niedużym kosztem to osiągnąć to czemu nie? mam 2 gitary z czego niby korzystam z dwóch ale prawdę mówiąc nie są mi potrzebne dwie. Może to wyglądać tak że "szczeniak ma kasę i kupuje sobie gibsona" ale co z tego? to moje życie i ja decyduję na czym gram i na co wydaje pieniądze. nie musze w związku z tym rezygnować z innych przyjemności więc nie mam sobie nic do zarzucenia. Tyle ode mnie w tym temacie