
…no, mówię Ci, stary, fajna laseczka. Taka blondyneczka. Prowadzałem się ostatnio z taką czarnulką, ale ta to całkiem inna bajka.
Była jeszcze taka czerwona, he he, nie wiem, może miała nadciśnienie, albo indianka? Ale nudziła się ze mną i stwierdziła, że musi iść do ludzi.
Podobno jest teraz z jakimś TOmexem z Oświecimia, nie odzywała się... Ok, ok, wracamy do blondyneczki! W sumie to poznaliśmy się tak, że zobaczyłem ją na zdjęciu. Była z takim wydziaranym gościem. I niby nic. Słuchaj, mijały tygodnie i ciągle jej obraz był w mojej głowie. Któregoś dnia męska decyzja! Powiedziałem sobie: muszę ją mieć. I wiesz, zaczeło się. Maile, telefony. Myślałem, że zobaczymy się szybciej, ale opłacało się czekać. Może bardziej się wtedy docenia. W końcu pierwsze spotkanie, mogłem w reszcie zobaczyć ją na żywo, tak to tylko kolejne zdjęcia rozpalały moją wyobraźnię... Na jednym nawet była zafarbowana na czarno, ale to tylko chwilowo, taka zmyłka, droczyła się ze mną *
(*
http://forum.sevenstring.pl/gitary-barytonowe-i-inne/strat-dla-bacia/?msg=55178)

Podoba mi się, wiesz. Ma taką fajną główkę, tak ją ciekawie obraca w drugą stronę. I te piegi na szyjce, urocze to jest nawet.

Nieskazitelna cera, jaśniutka, jak Rosenthalowa porcelana. Dopieszczone szczegóły. Łagodne z wyglądu rączki, ale najlepsze jest to przewężenie w talii, mmm... Tak myślisz? Ha, może i racja. Czyli to, co last but not least – dupeczka. Mówię Ci, to zaokrąglenie, przejeżdżasz rączką i czujesz tę gładkość. No, to następne piweczko? Zaraz wrócę!

Nie, no nie powiem Ci takich rzeczy!... Tak, znamy się parę lat, ale... Widzę, że się nie odczepisz. Wis, gałeczki ma raczej klasyczne, ale mówię Ci, jak je bierzesz między palce – laleczka zaczyna zupełnie inaczej gadać. Momentami nawet całkiem milknie – fakt, rzadko, jak każda, he he! Ale do tego one są stworzone, nie żeby siedzieć cicho! Dobre!...
Stary, zaczynasz przeginać z tym dopytywaniem się, najlepiej, to byś wypożyczył i sam pomacał, co? Nie maaa!... Żeby Ci gul skoczył maksymalnie, to powiem, że otworek ma ciasny, porządny. Normalnie ciężko włożyć kabelek! Ale to chyba dobrze, lepiej bardziej w tę stronę, niż w drugą, hu hu!
Wady? W zasadzie jedna. Z pewnością jest cięższa, niż poprzedne laski – choć nie wygląda. Wymiary podobne, nie wiem, z czego to się bierze. Jak robisz z nią różne rzeczy na stojąco, to trochę się ciężko robi. Ale przyjemności nie są za darmo! Czasem sobie z nią trochę pogrywam. Właściwie to od początku zacząłem ją mocno ustawiać pod siebie. I nie opiera się, jest bardzo układna. Dobrze mi się z nią gada. Spędziliśmy razem już trochę czasu, wiesz, nie chciałem Ci opowiadać na gorąco, tylko pobyć jakis czas, oswoić się ze sobą. Nie miałem wcześniej blondynki, ona ma wszystko inaczej, jak te poprzednie. Ale jak ją złapiesz, okazuje się, że wygląd potrafi mylić. Jak ją dobrze potraktujesz palcami, to potrafi tak seksownie zawarczeć, a czasem aż piszczy! Nie chwaląc się – trzeba umieć! No dobra, dobra, każdy jest kozak w gadce, a Ty nie?......
(obie sunie na jamie:)
OK, leute! Trochę danych:
gitara Flame Bell, leworęczna
korpus olcha, biały monolit
gryf i podstrunnica klon amerykański, czarne markery, główka revers, tylko napis Flame

menzura 25,4”

22 progi medium (jednak takie lubię najbardziej)

mostek tremolo KTM – jedyny leworęczny, jaki mieli. Czekał specjalnie na mnie parę lat!

Przystawki:
2 single aktywne MINGS SE-A, na magnesie ceramicznym

1 humbucker EMG 85

pokrętła: 1x volume (całość sygnału) i 2x tone (tylko do singli)
przełącznik 5-pozycyjny
płytka 3-warstwowa
siodełko Graphtech
gniazdo Switchcraft
straplocki Shaller
Od tego zdjęcia się wszystko zaczęło.

Pozwoliłem sobie więc na taki mały fotomontaż, z naciskiem na „chamski”

Zajął mi ponad 2 godziny, bo nie umiem i użyłem trzech programów – w tym Painta do dziar

Poświęciłem więc kawał nocy, żebyście się mogli pośmiać

Organizm i gitara są moje, reszta – wiadomo, he he.

Pa,
wujcio Bat