Ja do dzisiaj ryczę za moim pierwszym Washem, co prawda LTD w wykonaniu jest o dwie półki lepszy, wygoda jakby lepsza, no ale sentyment jest.
Do Washa nie miałem się do czego przyczepić, zwłaszcza po wymianie pupa, a kosztował tylko 750zł (Wash, nie Merlin). Teraz przesiadłem się na coś droższego i lepszego, no i siedmiostrunowego
, ale czasami czuję ochotę pogrania na mym pierwszym wiosełku, które mimo małej liczby strun zawsze będzie dla mnie zajebiste. Nie tylko dlatego, że było to moje pierwsze wiosło, na serio wykonanie jak na China było znośne w tym przedziale cenowym, tak samo jest z LTD choć przyznam, że chińszczyzna obecnej gitary stoi na o wiele wyższym poziomie, co wpływa na wygodę gry.
Prawie każda gitara po umiejętnym ustawieniu nadaje się do gry i każda gitara w rękach kogoś kto umie grać zabrzmi. Taka jest prawda.
Jeśli ktoś chce wiosło bez skaz to niech idzie do lutnika wyłoży kilka tysięcy i niech nadzoruje prace, najlepszy sposób na możliwie jak najmniej spartoloną gitarę. Inni z kolei kochają się w gitarach po przejściach ... też mają swoje uroki, kto co lubi.
Co do Starsounda, mam klasyka z tej firmy, którego pewnie zmienię na Yamahę C-40, ale nie mogę powiedzieć że to totalne gówno, nawet ładnie brzmi jak na taką budżetówę. Co prawda akcja strun miliard centymetrów, ale grać się da.
Grałem też u kumpla na gicie Apollo, kupionej z piecem za około 400/500zło. Oprócz tego, że pewnie nie stroiła jak należy to wygoda jak na 400zł była znośna. Nie mówię tutaj, że była super blebleble itd. tylko że jak na tak mało kaski to dało się przeżyć. Ważne by właścicielowi pasowało