to ja sie podziele przemysleniem z wczoraj:
szczegoly - w Deluxe mam troche zrypane progi, troche nieustawiony gryf i siodelko, no i chuj. przy graniu prob bomba, niewazne, manualnie troche ogranicza, ale co tam. przy nagrywaniu jestem w dupie, bo kazdy blad slychac, niestrojenie na progach szczegolnie, znikajacy sustain takoz, no i generalnie chujufka. w ES-335 ktorego pozyczylim struna G nie lubi stroic, po kazdym dwuminutowym uzywaniu nadaje sie tylko do dostrojenia. szczegol nie? a wkurwia niemozebnie. w Pearlu dla odmiany drewno nie jest jednak tak fajne jakby sie wydawalo, co prawda nadal gra to swoim, calkiem milym soundem, ale ilosc harmonicznych (generalnie brzmienia w brzmieniu) jest jakby mniejsza nizli w Gibsonach ktore mamy. no i to tez jest szczegol. w ogole to wszystko sa szczegoly.
no i pytanie jest tylko takie czy przeszkadzaja ci takie szczegoly. mi przeszkadzaja. jesli nie, to nie kupujesz wiosla za $13,500 bo ci to niepotrzebne. grasz se na starsoundzie za 300 zeta i jest spoko. wtedy nie placisz za to, ze wioslo jest traktowane jako pojedyncza sztuka, jest wymuskane i perfekcyjnie zrobione, nie ma zadnych niedorobek i w ogole - nie masz pytan. do tego placisz marze za to, ze masz to wszystko stworzone zgodnie ze specyfikacja tego wiosla, na ktorym Hendrix gral* na Woodstocku'69. nie masz tego, i grasz se na starsoundzie.
wiertarki tez kosztuja roznie, i wszystkie potrafia wkrecic srubke. z tym, ze niektore robia to lepiej
to mocno wyidealizowana wizja, ale mniej wiecej - a nawet bardziej wiecej niz mniej - tak jest.
*oczywiscie nie mowimy o fakcie ze kosztowalo wtedy 400 dolarow i bylo wtedy dla niego pierwsze lepsze, byleby gralo na poziomie.