Nie, to nie było do Ciebie, tylko oczywiście ogólnie. Chiński paździerz, zostanie chińskim paździerzem bez względu na zaklęcia. Też mam doświadczenia z wiosłami z różnej półki i na te w których trzeba grzebać, nie mam już ani czasu, ani nerwów.
Na chińskim Les Paulu z dykty grałem z osiem lat i żyję. Dziewczęta wyrywały sobie złote zęby
Wszystko zależy co chcemy osiągnąć. Ja mam ambicje kolekcjonerskie i nie jarają mnie już wiosła "bo grają", bo już zakumałem temat i oczekuję od nich czegoś więcej.
A poza tym:
1. Żaden Les Paul nie ma podstrunnicy z kilku kawałków.
EDIT: odszczekuję, - chodzi pewnie o jakiś rocznik z podstrunnicą z "pankejka", który wyszedł kilka lat temu i ktoś się skapnął. No tak, zostało to okrutnie wyśmiane, natomiast tak szczerze mówiąc każdemu, kto odróżni sound takiego wynalazku, albo richlite'a od najbardziej wyjebanego afrykańskiego hebanu stawiam herbatę SŁODZONĄ
Podstrunnica ma zerowy wpływ na brzmienie podłączonego do pieca wiosła, ale mit jest żywy wśród "złotouchych".
2. Baked maple (i każde inne) stosuje się właśnie po to, żeby zminimalizować różne dziwne procesy zachodzące w klocku, gdyż:
3. Owe procesy zachodzą jeszcze kilkadziesiąt lat po ścięciu I WYSUSZENIU danego kawałka. Nie to, że jestem jakimś specjalnym entuzjastą, ale miałem w rękach kilka wioseł po ok. 20k z takimi rozwiązaniami (głównie gryfu), które darły tatuaże. Stosuje to przede wszystkim Charvel (Guthrie Govan), Music Man, Suhr, Gibson, Prs i chmara innych wytwórców, którym trudno zarzucić chujowość. Wiem, wiem - Gibson
Zalecam wziąć kiedyś jakiegoś porządnego do ręki i nie wysnuwać pochopnych wniosków ze studio faded za dwa i pół koła
Poza tym pieczone/prażone/gotowane czy chuj wie jeszcze jakie klocki, to niedaleka konieczność, bo jak wiadomo zasoby porządnego materiału się kurczą, a potentaci trzaskają po kilka-kilkanaście tysięcy wioseł miesięcznie, wię matematyki nie oszukamy.
4. No właśnie - high-endowe wiosła, jak omawiany Skerv, mają to do siebie, że nie trzeba ich poprawiać. Są po prostu RÓŻNE, mają szersze, albo węższe gryfy, pipaki aktywne/pasywne/midi/sridi, lżejsze, cięższe, ale zapewniam że w 99% przypadków nie można im nic zarzucić. Kwestia gustu, przyzwyczajenia, zastosowań i umiejętności.
5. No i ostatnie - jasne, zgadzam się. Jeśli ktoś ma ciasny budżet i nie jarają go wydumki w postaci topów, czesających przystawek itp - przy odrobinie wysiłku i inwestycji można z niedrogich wioseł uczynić zajebiste narzędzia do roboty.
Nie zamierzam wywoływać jakiejś agresywnej gównoburzy, po prostu zwracam uwagę na fakt, że każdy ma inny punkt widzenia, oczekiwania, a nawet fantazje, które nasz Jarosław oraz horda butikowych mejkerów próbuje spełniać
Pis