Ostatnio żona opowiadała jak koledze z pracy córka zadławiła sie kawałkiem okragłego lizaka (takiego twardego).
Odgryzła kawałek, chciała polknąć i zaczęła się dusić bo jej to stanęło w gardle i ten kolega stwierdzil ze jak nic nie zrobi to bedzie po małej i zabrał sie za wyciaganie tego palcami. W końcu było juz tak źle, że jej to popchnął palcami. Na chwile było ok trochę pooddychała i stwierdzili ze musi trochę popić, ale jak popiła to znowu sie zaczęło duszenie. wszystko trwało ok 3min. i gość juz nie miał pomysłu i znowu jej całą łape wsadził do buzi i popchął jej to i jakos się udało.
Wszyscy byli w wielkim szoku ze gość tak zareagował gdyby nie on było by juz po dziewczynce (tydzien wcześniej ten gość widział podobną akcje u kolegi).
Gościu został bohaterem rodzinnym
Jak mi to żona opowiadała to mnie stres zjadał, co jja bm w takiej sytuacji zrobił.
Oczywiście wprowadzono zakaz dla lizaków