nigdy jeszcze nie kupowałem używanej gitary... trochę się boje.... nie wiadomo co ktoś mógł z nią robić przez te 5 lat... z zewnątrz zadbana ale w środku .... nie wiem .... jeszcze by mi na SH-4 JB zostało....
Dajcie tu limit wieku + 97698756959-stopniowy test na inteligencję, ja proszę...
Ale jestem w dobrym nastroju, więc tłumOczę:
1) gitara nowa staje się gitarą używaną w momencie zapłaty za nią w sklepie. I w tej samej chwili traci na wartości kilkadziesiąt (różnie w stosunku do różnych marek) procent. Więc używka =/= szrot, chociaż i takie przypadki się zdarzają (patrz pkt. 3),
2) kupując gitarę używaną od POWAŻNEGO człowieka (pomijam neostrada-kanapa-killerów i innych temu podobnych) masz pewność że gitara jest:
- ustawiona (menzura, krzywizna gryfu, czasami szlif progów, bywa że ekranowanie)
- rozegrana i wyleczona z "chorób wieku dziecięcego" - co się miało rozkleić / zepsuć / wytrzeć / poluzować, już się porobiło,
3) stan jest zawsze kwestią indywidualną - są kilkunastolatki w stanie kolekcjonerskim i kilkuletnie szroty. Ale jeśli mówimy o gitarze od POWAŻNEGO sprzedawcy, powinna być utrzymana możliwie dobrze. Poza tym czym innym są odrapania / wytarcia / rysy na lakierze albo hardwarze, które się z czasem pojawiają co jest normalne, a czym innym np. rozeschnięta podstrunnica czy pozachodzone i porysowane progi. Pierwsze niczemu nie szkodzi, a czasami nawet dodaje uroku, drugie kwalifikuje instrument jako właśnie szrot. Np. w moim Epiphonie, mimo że jest grany praktycznie tylko w domu i trzymany od nowości w futerale, jedna z krawędzi jest cała obtarta. I co? I nic, shit happens, przy ewentualnej sprzedaży wypoleruję i spuszczę 2 wina z ceny
Uwierz, że "opieka nad instrumentem w sklepie" polega w 9/10 przypadków na odkurzeniu i (w porywach) nastrojeniu kilka razy do roku. Owszem, są POWAŻNI sprzedawcy sprzedający instrumenty nowe, ale przez internet ze świecą ich szukać. U mnie na wiosze jest może jeden (JEDEN!) poważnie podchodzący do sprawy sklep (na bodajże 4 czy 5) który nie wypuszcza niewyregulowanego sprzętu, przynajmniej "do ręki na miejscu", bo przez neta to nie wiem. A widziałem już przypadki że przy sprzedaży nawet się archeologicznych pokładów kurzu nie chciało sprzedawcy wycierać...
4) i wracając do pktu 1 - nówkę kupisz za (powiedzmy) 2k, jak się okaże że "to nie to", wszystko jedno z jakich powodów, to puścisz za max 1,5k. Używkę kupisz za 1,5 (lub mniej jak okazja) i za 1,5 (lub nawet więcej jak porobisz jakieś usprawnienia) sprzedasz bez żalu. Proste?
Ktoś ma jeszcze jakieś inne uwagi "dlaczego używka jest lepsza niż nówka, chociaż trzeba uważać"?