W ciągu tygodnia zobaczyłem Scorpionsów (po raz nie pamiętam który) i Kiss. Dawno się tak dobrze nie wybawiłem, zajebisty show, w szczególności na tych drugich. Jakość wykonania pomijam, bo wiadomo, siódemka z przodu liczby przeżytych lat robi swoje, ale nie po to tam jechałem. Pirotechniki jak na imprezie sylwestrowej, a konfetti to chyba do tej pory zamiatają.
Chciałbym się trzymać tak dobrze jak Schenker. Ma więcej energii niż niejeden trzydziestolatek.
A za dwa tygodnie Praga i ciągu dwóch dni Maideni i Metallica.