Dziś miałem giga ciężki dzień. Najpierw po 2 godzinach snu obudził mnie młody, że źle się czuje. W robocie wszyscy chorzy albo nieobecni z innych powodów. Zostałem na dziale sam. I jak zawsze wtedy dzieją się rzeczy, których nie ma gdy są wszyscy: wysiadają urządzenia, zamówienia są wyjątkowo wielkie, przejechał jakiś facet rozładował towar, który okazał się być do innej firmy, itd. itd. Bym to porównał do zjedzenia wielkiej pizzy pod korek - i wtedy wjeżdża druga, którą
musisz zjeść. Dziś dokręcało mi śrubę i dokręcało i DOKRĘCAŁO!... Rok temu przy lżejszej robocie jeden gość po prostu już więcej nie przyszedł
W dodatku był czerwony alarm pogodowy, sztorm do 30m/s.
I kurła dałem radę!