Usiądź wygodnie mój czytelniku, będzie długie
.
Po 2 miesiącach czas opisać co mnie zaskoczyło na Islandii, bo zaraz już przestanie
. Przede wszystkim pogoda. Bardzo czuje się jej surowość i moc. Jak jest zimno czy wieje - to naprawdę na maksa... Za to ludzie mają inną pogodę. Wszystko odbywa się wolniej, spokojniej. W urzędach panie są uśmiechnięte, bardzo miłe. A wszędzie Polacy. Wszędzie. Polskie sklepy, polskie napisy, polska telewizja. Chyba kiedyś przejmiemy tę wyspę
.
Islandczycy mają tak z nazwiskami jak Ruscy. Syn np. Gudmunda nazywa się Gudmundsson, a jego córka Gudmundsdottir - czyli tak, jak chociażby Bjork. Której jeszcze nie widziałem
. Tak więc każda osoba w rodzinie może nazywać się zupełnie inaczej. Może dlatego najważniejsze jest imię i wszyscy mówią do siebie na Ty. Czy to obcy do siebie, czy to student do profesora, itd. Udziela się to też Polakom. Dzięki temu wszystkiemu zdarzyło się tak, że kiedy pani w banku zobaczyła mój dowód, to od razu przeszła na polski: dobrze, to co chciałeś? Dziwnie tak
.
Przyroda jest przepiękna, z pewnością nie zawodzi. Teraz trochę stopniał śnieg, więc te same miejsca wyglądają zupełnie inaczej. I choćby na kilometry nie było widać cywilizacji - w komórce zasięg LTE... Trzeba dodać, że musiałem na początku przeprosić się z kalesonkami, czapką, rękęwicami, najcieplejszymi butami. Takiego zestawu Polsce nie zakładałem z 10 lat minimum, a tu to była konieczność. Ale już po kilku tygodniach zacząłem się adaptować i teraz dla mnie 3 na plusie to już cieplutko
. Za to miejscowi, wychowani tu od dziecka to po prostu szok: tak do minus 10 bez czapek, porozpinani. Przy około zerze widziałem faceta w klapkach, plus 3 to powyciągali kabriolety, przy plus 6 to tylko bluzy i sweterki, nawet t-shirty. I facet na szpilkach. Strach co będzie przy plus 9
.
Dzięki wykorzystaniu energii geotermalnej prąd i ogrzewanie to odwrotnie niż w Polsce koszt niewielki. Dlatego np. u mnie w pracy nic się na noc nie wyłącza, komputery, światła, wszystko zostaje włączone. Jakiś Islandczyk gdzieś pisał, że lubią światło, więc wszystko pozapalane, lubią ciepło, więc grzeją się, ale też lubią świeże powietrze, więc okna pootwierane
.
Ze względu na trzęsienia ziemi domów nie robi się z cegieł, tylko są całe wylane z betonu. Chodniki i parkingi są geotermalnie podgrzewane, a nawet całe boisko w okolicy.
Czego nie ma: lasów (coś tam czasem można by tak nazwać), pociągów, much i komarów, soli do zmywarek, bo tu w ogóle nie odkłada się kamień, taka jest czysta woda. Nie ma dresiarstwa. Nie ma pośpiechu. Np. gdy kasjer skanuje zakupy to klient stoi spokojnie i na koniec powoli je sobie pakuje. Nie ma wrzucania na tempo do siat, jak w Biedronce. W pracy nie ma nerwów, stresu. Mój szef dosłownie codziennie pyta jak się czuję, w poniedziałki jak spędziłem weekend. Już kilka razy sam z siebie przyniósł mi kawę, dzisiaj czekoladę. W ogóle mają fisia na punkcie kawy. Wszędzie są automaty, w urzędach, sklepach - i wszędzie za darmo. Mają też fisia na punkcie Ameryki, mówią po angielsku z amerykańskim akcentem, większość ma iPhony, jeździ bardzo dużo amerykańskich samochodów. Paliwo kosztuje jak w Polsce, a zarabiają ileś razy więcej, więc ogromne samochody na wielkich kołach to normalka. Dlatego też w autobusach praktycznie nikogo nie ma (ale też nie ma opcji, żeby kierowca nie poczekał na biegnącego pasażera)... I ogólnie to dają Ci kluczyki i jedź. Musiałem sobie szybko przypomnieć jak się jeździ automatem. Jak kolega kupował auto, to było otwarte, właściciel przez telefon powiedział, żeby sobie pojeździć i jak się spodoba, to on dopiero przyjedzie
. To też mówi o panującej tu uczciwości i poziomie przestępczości. Np. klucze do piwnicy każdy ma takie same(!), ale nikt nawet nie pomyśli, żeby komuś wejść. Jak na klatce schodowej leżał tablet, to ileś tygodni i nikt nie ruszył. Na trzeci dzień w pracy dostałem już klucze od firmy i kod do alarmu, mimo, że byłem imigrantem z ulicy. Luzik. Tu też w ogóle takie rzeczy jak używane pralki, zmywarki, lodówki to oddaje się za darmo, po prostu idziesz i kupujesz nową. Takim też sposobem dostałem za darmo już dwa laptopy. Trochę stare, ale zawsze. Kuzynki męża szef
, jak mu samochód 3 razy nie odpalił, to nadział go na widłaka i do widzenia
.
Dziwne jest to, że jak się wchodzi do przychodni, czy niektórych firm to się zdejmuje buty i śmiga w skarpetkach, trzeba być na to przygotowanym
. Że w marketach pracują na kasie dzieciaki od 14 r. życia. Dorabiają sobie. Że jak kupujesz słuchawki, to przy każdym modelu są lusterka, bo ważniejsze jak wyglądają, niż grają. Ale za to często z tych wielkich i drogich aut wysiadają zarośnięte kompletnie dziady jak bezdomni. Że u lekarza, czy w urzędzie jesteś szanowany i sprawa jest załatwiona bardzo szybko. Bardzo często rzeczy są proste, "dla ludzi". Że w pracy jest okres próbny - ale bardziej dla Ciebie nie pracodawcy, czy Tobie się tutaj podoba!.. Że przy całym tym kapitaliźmie w każdym zakładzie są związki zawodowe i np. możesz sobie wypożyczać związkowe domki wypoczynkowe. Chyba dlatego tak wielu tu Polaków.
Co jest słabe? Islandzcy "fachowcy". Potrafią wziąć komputer czy samochód do naprawy, skasować bardzo dużo i oddać nie naprawione! Logo firm na szyldach też takie sobie. Wszyscy majsterkują, rzeźbią, albo malują ale poziom amateur
. Albo spróbuj przy kasie dać kasjerce końcówkę kwoty, żeby łatwiej było wydać - przerażenie w oczach, mijają minuty! Słaba jest muzyka pop. Każdy utwór to masz wrażenie, że kopia zagranicznego, tylko z islandzkimi słowami. Dziś bym się zakładał, że leciała islandzka wersja siedmiu dziewcząt z albatrosa...
A z kranu w Reykjaviku leci śmierdząca zbukami woda. I czasem tak śmierdzi w powietrzu. Zaś zupełnie nie wiadomo dlaczego flegmatyczni Islandczycy za kierownicą zamieniają się w kłęby chaosu. Pędzą, zmieniają pasy bez kierunkowskazów, zajeżdżają. I ich dzieci. Niewychowane, nie reagują na uwagi, krzyczą, przepychają się, jakby wszystko im było wolno.
Także wiele, wiele rzeczy, do których głowa musiała się szybko przyzwyczaić...