Tak naprawdę to styka nie brać antybiotyków na głodnego, choć wiadomo, że osłonę zawsze warto lepiej na wszelki wypadek 
A przynajmniej ja jeszcze nigdy w życiu nie zauważyłem żadnych skutków ubocznych antybiotyków, czy to brałem osłonowe coś, czy nie. A w życiu trochę ich się nażarłem, bo póki w syfie w centrum miasta mieszkałem to jakiś chorowity byłem (za to jak się wyniosłem na obrzeża to rzadko kiedy choruję i łatwo zdrowieję)
Nieprawda. Zdycha flora bakteryjna w jelitach i srasz dalej niż widzisz. Zależnie oczywiście od dawki i rodzaju. Pomagają ewentualnie jakieś actimelki itp.
Zdycha tak czy siak tak naprawdę
i bez przesady z tym sraniem, nie przypominam sobie abym po antybiotyku miał kiedykolwiek sranie, a naprawdę dużo się tego w swoim życiu nawpierdalałem.* A i właśnie też po to się wpierw żre, że na głodnego to wszystko agresywniej działa na organizm. No i actimelki i itp go gówno, jeśli już to są specjalne lekarstwa do odbudowy i/lub zmiany flory bakteryjnej i kupuje je się w aptece, a nie markecie.
*Bo moja rodzinna lekarka to jedna z tych, co się antybiotyków boi jak ognia i za wszelką cenę zawsze chciała mi ich unikać jak długo tylko się da, zamiast od razu jak normalni lekarze (wbrew tej anty-antybiotykowej modzie w mediach), przez co zwlekając z nimi zawsze mnie doprowadzała do stanu, kiedy byłem tak chory, że musiałem ich brać naprawdę w chuj i to naprawdę mocnych** (czyli w praktyce żarłem ich więcej, niż gdyby od razu zbić nimi chorobę) - średnio dwie takie choroby w roku przez pierwsze paręnaście lat życia.
** Po czym jak tylko je dostałem to natychmiastowo magicznie zdrowiałem i jakoś nie miałem żadnych legendarnych problemów od brania antybiotyków - a tekst, że przez nie łatwiej z powrotem wpadałem w choroby obalam tym, że po przeprowadzce do względnie czystego środowiska jakoś przestałem tak chorować jak pojebany.
