Mówisz o tym że ktoś nie przyjmuje wymówienia czy o tym że większość boi się zmian i zmianę pracy traktuje jako ostateczność?
Bardziej to pierwsze. W sensie - jestem na dziele, więc coś takiego jak "wymówienie" mnie nie dotyczy, ale trochę jakby, ekhem, podważano sens powodów, dla których rezygnuję.
Mam ostatecznie się zdecydować w przyszłym tygodniu, ale mam wrażenie, że część osób może się obrazić jeżeli nie zdecyduję tak, jak by sobie tego życzyli.
W sumie ostatnim razem kiedy ja rezygnowałem to też się (dawny) szef obraził. Ale nie wiem czemu, skoro to on łaził bez spodni po biurze.