Nie tworzę wojny humanistyczne vs. ścisłe, a jedynie piszę, że pewne kierunki kształcą ludzi w zawodach, na które nie ma zapotrzebowania na rynku pracy, więc dziwi mnie (a może nawet, wpisując się nieco w temat "szokuje mnie"
) narzekanie takich osób na brak ofert, jeśli wcześniej kierowali się "fajnością" studiów i/lub ilością dziewczyn na kierunku (w sumie to jedno sprowadza się do drugiego).
Ale to chyba tylko mój wymysł, bo przecież wasi znajomi i rodzina mają pracę niezależnie od zdobytego wykształcenia, więc ilość bezrobotnych w Polsce albo jest mocno zawyżona albo są to głównie osoby, którym nic się nie chce ;]
Wśród moich znajomych i rodziny też mocna większość pracuje, ale problem o którym wspomniałem i tak powszechnie istnieje, więc warto się zastanowić dwa razy zanim wybierze się kierunek. Nie bardzo rozumiem, gdzie w tym jakakolwiek kontrowersja.