No, dobra, do bazy, chopcy.
OK, napiszę Wam. Była taka historia w minione wakacje - i nie mam powodów, żeby wątpić, znam ludzi.
Znajomi pojechali na tydzień w góry, taki przynajmniej był plan... Małżeństwo i dwójka dzieciaków w wieku około 5-7 lat. Znaleźli dobrą ofertę w necie: że nowe kwatery, że tanio itd. Na miejscu - wszystko git. Aż do nocy. Dzieciaki zaczęły zachowywać się po prostu strasznie. Syn zaczął krzyczeć takim głosem, że strach, to mało powiedziane. Coś jak na horrorach: prawie niemożliwe, że to ludzki głos, a już z pewnością nie dziecka. Leciały bluzgi, jakieś niezrozumiałe języki, młody dostał normalnie szału, nie mogli go utrzymać na łóżku. Córeczka - wręcz przeciwnie: leżała totalnie zesztywniała, nie można było zgiąć nawet palca. Znajomy nie wiedział, co ma robić, złapał Biblię i zaczął na głos się modlić, później aż krzyczeć. Początkowo z dzieciakami zrobiło się jeszcze gorzej, ale po dłuższym czasie wszystko ustąpiło. Oboje rodzice poczuli jakby z pokoju zniknęło ciężkie powietrze i niesamowitą ulgę i spokój. Dzieciaki spały do rana, a później wstały wymęczone, ale powiedziały, że nic nie pamiętają.
Znajomi powiedzieli o wszystkim właścicielce kwater. A ona im na to: jesteście moimi drugimi klientami i pierwsi mieli to samo... Babka się załamała, bo jej historia wyglądała tak, że wszystkie pieniądze zainwestowała w te kwatery, a kupiła je niesamowicie tanio, w pięknym, uczęszczanym przez turystów miejscu. Dlaczego tanio? - jak już kupiła, to przyszli miejscowi ją uświadomić, że ten dom stoi pusty parę lat i nikt do niego się nawet nie zbliża, nie mówiąc o chętnych do kupna. Po prostu dzieją się w nim straszne rzeczy i wszyscy się boją. A mieszkała tam patologiczna rodzina, w końcu facet zabił kolegę w trakcie libacji, a sam się potem powiesił...
Krótko mówiąc: historia, jak z domem w miasteczku Amityville.
Oczywiście znajomi spakowali się i natychmiast wynieśli stamtąd. Zaznaczam - to są normalni, pracujący i mający rodzinę, młodzi ludzie. A dzieciaki raczej nie zatruły się miejscowym świeżym powietrzem i nie było to wzdęcie po oscypkach - więc pomyślcie, zanim ktoś napisze coś głupiego - jak to jest znaleźć się w takiej sytuacji naprawdę i jak to może siąść na banię, kiedy widzisz w takim stanie własne dzieci.