To ja może podzielę się czymś co moja szanowna rodzicielka miała od kiedy pamiętam, ja na początku niezbyt, ale ostatnio udziela mi się coraz bardziej. Chodzi mi konkretnie o wyczuwanie złej energii miejsc, czy nawet całych regionów gdzie złe rzeczy się działy, takie uczucie jakby ktoś wpatrywał Ci się z paskudnym zamiarem w plecy, ogólne coś na kształt mdłości i ojezusmariauciekajm ystąd już.
Jako, że w Warszawie sporo jest miejsc z paskudną przeszłością są dzielnice gdzie matka moja się w związku z powyższym nie zapuszcza w ogóle jeśli nie musi ( a żeby nie było, kobieta po wyższych i to w miarę artystycznych studiach ) ja odczuwam to mniej, pełnia tego jednak dopadła mnie w te wakacje i co dziwne, mnie bardziej niż ją.
A było tak, jako, że rodzina nasza pochodzi ze Lwowa pojechaliśmy tam, jako do odwiecznie Polskiego miasta pobyć, pooglądać co i jak, z czego ja po raz pierwszy, ale bynajmniej nie pod przymusem, sam chciałem, i tam było jak najbardziej w porządku. Przedostatniego dnia jednak zaplanowaliśmy jednak jeszcze dwudniową wycieczkę po Huculszczyźnie, historycznie też Polskiej, nawet pomniki naszych poetów w każdym miasteczku stoją. Tam jednak, im dalej w las ( a właściwie w góry ) tym czułem się gorzej, kompletnie jakbym wpadał w depresję i panikę jednocześnie, nie mam pojęcia dlaczego, wiem jedynie, że w połowie pierwszego dnia błagałem żebyśmy wracali, rodzicielce też zaczęło się trochę udzielać, choć nie tak jak mi i zgodziła się. I przysięgam, im bliżej Lwowa, tym lepiej się czułem, przy czym miałem uczucie jakbym za plecami zostawiał gorejącą wojnę, do tej pory mnie ciarki przechodzą jak o tym myślę.