Po złamaniu ręki w marcu trochę się zapuściłem, ale od maja wróciłem do treningów i powoli wracam do etapu sprzed kontuzji. Ostatnio nawet udało mi się machnąć nową życiówkę w martwym ciągu. Klasyk, 220 i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że w poniedziałek, zupełnie dla beki zacząłem z kumplem robić sumo, którego w ogóle nie ćwiczę, który robiłem łącznie może na 5 treningach 2 lata temu. I też zrobiłem 220, nawet lżej, niż klasykiem, 230 oderwałem od ziemi, ale nie dałem rady zrobić lockoutu. I teraz się bardzo mocno zastanawiam, czy nie przejść na sumo... A jak to wygląda u Was? Klasyk, czy sumo?