MrJ - chyba więc jednak odpuszczę, albo będę oglądał z resztą towarzystwa tzw. jednym okiem...
Dziś zdjęli z kin nowy film Clinta Eastwooda
"Hereafter" / "Medium" , 2010, rzekłbym "Zaświaty". Bo zaczyna się mega realistyczną sceną ataku tsunami, którą oglądałem kilka razy... Zbyt aktualne się to zrobiło. Dobrze więc, że zdążyłem jeszcze wczoraj obejrzeć
Od dłuższego czasu (kilka miesięcy) czekałem na ten film. I tak to trochę jest, jak z na maksa wstrzymywanym orgazmem - a to strzeli jakaś żyłka, a to po prostu napięcie opadnie. Strasznie się napalałem na ten film. Tymczasem - jakby coś nie zabanglało do końca. Chyba, że właśnie tak miało być. Zaczyna się jak u Hitchcocka - przysłowiowym trzęsieniem ziemi* - w tej roli w/w tsunami. Napięcie w skali całego filmu jest
dokładnie jak wielki pierd: najpierw erupcja, a później stopniowe opadanie, kończące się cienkim iiiiiiiiiii - i uśmiechem na twarzy zapodającego... Ale, jak wspomniałem: chyba, że właśnie tak miało być. Może to alegoria życia? Szok narodzin i późniejsze stopniowe zwalnianie biegu? Nie wiem, nie wiem. Jest atmosfera, są dobre role, jest zaduma - wszystko za co lubimy "starego" Clinta.
Spoiler Ale np. zamachał nam przed nosem całą skrzynią tajnych dokumentów na temat badań życia po śmierci i nie rozwinął wątku. Może mamy sami trochę poszukać?
.
Mimo wszystko zapada w głowę, niewątpliwie.
Na dziś: 7/10
*BTW nie znam przysłowia z trzęsieniem ziemi