Ja ostatnio ruszyłem "Black Swan" i niestety... ogląda się to dobrze, ale całokształt rozczarowuje.
Mam wrażenie, że Aronofsky obejrzał "Lokatora" i "Wstręt" Polańskiego, może jeszcze "Pianistkę" Haneke, wrzucił to do baletu, uprościł znacznie i na tym jego pomysłowość się skończyła. Może gdybym nie widział tych trzech filmów to bym miał lepsze wrażenia, a tak to nie dałbym więcej niż 6/10. I jeszcze te ciągłe haczyki, podpowiedzi, coby jakiś mniej inteligentny widz nie poczuł się źle, że czegoś nie zrozumiał. Zamiast utrzymać widza w niepewności, każde niedomówienie jest szybko tłumaczone.
A ta dosłownie przedstawiona przemiana w łabędzia to już była żenująca okropnie. M.in. po takich scenach widać, który reżyser rozumie na czym polega schizofrenia, a który coś poczytał na wikipedii. Zresztą każda próba prostego i jasnego przedstawienia tej choroby w filmie kończy się jakąś karykaturą. Jak "Piękny Umysł". Przedstawmy bardzo skomplikowany problem psychiczny, ale tak żeby każdy amerykański debil to zrozumiał, zagryzając popcorn. Powodzenia ;]
