Troszku dla rozładowania atmosfery:
Szymonio wybrał się na spacer i przechwycił z bagażnika paletkę do badmintona. (Tu ważne: od listopada Szymo twierdzi, że jest strażakiem. Chodzi po do mu w "strażackich" rękawicach, "strażackim" kasku i butach. Ma oczywiście wóz strażacki, taki "lepsiejszy", co nawet sika wodą). Oparł sobie tę paletkę na większym kamieniu, położył się na to wszystko i się "wspina". Przechodzący pan zagaja:
- Co robisz, maluchu?
- Jeśtem śtjaziakjem, wśpinam sje!
- Trochę mała ta Twoja drabina...
Szymo bez zastanowienia odwraca powoli głowę do zioma:
- Bo ja jeśtem małym śtjaziakiem!
Około Wigilii mieliśmy (działający!) argument: - Szymo, bądź grzeczny, bo Ci Mikołaj nie da prezentów!
Przedwczoraj Szymo szaleje na jamie. Mówię:
- Szymonio, jesteś niegrzeczny!
- Jeśtem gziećny!
- Nie jesteś!
- Jeśtem! Mikołaj dał mi pjezienty!
Logika!
Ji Ed:Wczoraj siedzę naprzeciw Szyma i go karmię i se chłop beknął. I załapał fazę i celowo bekał jeszcze ileś razy
Mieliśmy taką bekę (bo to beki jak po nawdychaniu się helu
), że obaj byliśmy aż czerwoni ze śmiechu. Piękna chwila. Proszę państwa: maj men!* 2 latka i 3 miesiące!
Oczywiście dziś już nie umi...
* trudno, żeby ktoś był bardziej "maj men" niż Szymonio jest dla mnie...