Wkurwiają mnie piesi, którzy pchają się i spacerują sobie po ścieżce rowerowej jakby nigdy nic.
Na odcinku 100 metrów wydarłem się na minimum 3 osoby o sobie lazły jak po swoim z naprzeciwka, widzi taki jebaniec rozpędzony rower i nawet dupą nie ruszy na bok.
Potem paręset metrów dalej starowinka na ścieżce rowerowej mało się nie wypierdoliła na glebę kilka metrów przede mną.
Albo inny przykład - na poprzednim rowerze, zanim mi go ukradli parę lat temu, miałem zwyczaj wracając z pracy tak solidnie się rozpędzić, bo z górki.
30km/h to minimum. Tymczasem przede mną parka z wózkiem popierdala ścieżką. Noszkurwamać.
I nie jest tak, że ścieżki są jakoś źle oznaczone.
Są znaki poziome, jest inny kolor i rodzaj nawierzchni.
Następnym razem nie będę się nic odzywał, hamował, zmieniał toru jazdy. Przetrwa silniejszy.