Mam od pewnego czasu słuchawki Skullcandy Uprock, są bardzo przyjemne jeśli chodzi o słuchawki, w których można uprawiać wszelakiego rodzaju aktywności fizyczne. Niestety uszy się w nich męczą, bo stety głowę trzymają jak imadło. Zepsuły się mi ostatnio moje CALe (trzeba zrobić recabling, ale powiedzmy, że aktualnie nie mam na to za bardzo czasu, a ponadto żaden ze mnie mistrz lutownicy), więc na fali peanów na cześć Superluxów pomyślałem sobie, że sprawię sobie HD661. Przyznam się szczerze, jestem cholernie rozczarowany. Na głowie dość przyjemnie leżą, ale co z tego jak dźwięk jest przynajmniej poniżej oczekiwań. Jedyne co emitują do moich małżowin, to wiercące dziurę w głowie metaliczne górne tony. Super fajnie, ale jak perkusista przepada za clashem to ja cierpię niemiłosiernie. No i jeszcze ekstra dostałem po prostu brak dolnego środka i basu. Wszystkie riffy brzmią jak grane na Little Gemie. Załamać się idzie :/