Z listu, który dostałem od ubezpieczyciela jasno wynika, że mogę komuś się wpierdolić w auto bezpośrednio pod kamerą, potem uciec.
Jak policja mnie odszuka, to wystarczy, że elegancko powiem - Jan Kowalski z Katowic prowadził wtedy auto. Tym sposobem policja przesłucha każdego Jana Kowalskiego z Katowic, a żaden z nich się nie przyzna. Wtedy wyśle poszkodowanemu list, że nie ma kogo ukarać, bo nie ma sprawcy.
Ubezpieczyciel stwierdził, że skoro nie ma podanego sprawcy, to zdarzenie w ogóle nie miało miejsca i nie ma podstaw do wypłaty odszkodowania za szkody, które sam sobie wymyśliłem.
Kurwa, i teraz będę biegać po rzecznikach praw ubezpieczonych i się kłócić. Swoją drogą, jak już dopnę swego, to będzie jeszcze bardziej miło, że komuś poszły zniżki.