Chłopaki, to jest temat weka... Naprawdę w takich klimatach potrzebny jest przyjaciel - cieszę się, że miałem takiego. Jeśli można liczyć na rodziców - też pięknie, ale im się raczej wszystkiego nie opowie. Bandit - będziesz jeszcze w jakimkolwiek dłuższym związku, to zobaczysz, że pewne klimaty mogą się nawet stać chlebem powszednim, nie jednorazowym upokorzeniem. Najważniejsze IMO, żebyś skupił się na dobrej relacji z kimś bliższym, wyciągnął się z tych ocen (połaź za nauczycielami, że zależy Ci na ich poprawieniu, że miałeś niedobry okres, ale chcesz to nadrobić - będą zachwyceni swoim telepatycznym działaniem pedagogicznym na Ciebie, zobaczysz ) - i żebyś wytrzymał do pierwszych małych sukcesów. Będzie z nich satysfakcja, sam odruchowo pociągniesz dalej temat. Podpisuje się pod tym wszystkim ręcyma i nogami. Dodam jeszcze od siebie, że takie życiowe dołki bardzo człowieka wzmacniają. Pamiętam, gdy rozstałem się z dziewczyną, z którą byłem w pierwszym długim i poważnym związku - płakałem jak bóbr i deprecha przez 4 miesiące. Ale jak zerwała ze mną moja next girl, z którą byłem zaręczony (zatem zerwała zaręczyny) - machnąłem ręką i po tygodniu miałem to w dupie.
Spoiler inb4, ze ktoś zaraz mi powie "to nie była prawdziwa miłość"
Owszem, pozostaje żal, niedowierzanie, czasem niezrozumienie. Ale chuj, life's go on.
Człowiek kończy szkołę, zaczyna pracować (np jak nauczyciel, jak ja
) i od razu życie nabiera kolorów.
Ja to porównywałem tak... gimnazjum - kąpiel w basenie. Liceum - jezioro albo brzeg morza. Studia/praca - full kurwa ołszyn, szeroooooooooookie wody. Tyleż możliwości, ileż życiowych pułapek.
No, to tyle ode mnie, jakoś nie lubię czytać tego tematu, lepiej się z życia cieszyć, niż się na nie wkurwiać.
Pzdr