Nigdy nie byłem w tak hardkorowej sytuacji jak Bandit, ale jak też miałem swoje gorsze momenty (znaczy się zawalałem niewiele mniej, ale przez jedynie prokrastynowanie i należało tylko spiąć dupę, a nie przez chlanie jak u niego), to się czułem niesamowicie beznadziejny i zjebany, a takie gadanie mnie w tym umacniało, że jestem taki a taki, a powinienem być taki ta taki, co wzmagało jedynie poczucie bezsilności i beznadziei. Gdybym jeszcze pił do tego, to na 100% zaczęłoby się "piję, bo jestem przygnębiony, a jestem przygnębiony, bo piję".
Biorąc pod uwagę, że on nie jest "twardzielem" Zośkiem-samośkiem (przynajmniej jeszcze) i się wjebał w picie, to też dokładnie taki efekt by mu to przyniosło, o ile przejął by się waszymi tekstami - a ludziom w takiej sytuacji jeden tego typu tekst potrafi więcej zaszkodzić niż kilka stron konstruktywnych obok pomóc, przynajmniej tak uważam patrząc przez pryzmat siebie.
Wiadomo, że "świat jest brutalny" i "trzeba umieć sobie radzić" i inne takie sranie po ścianie, ale to w swoim czasie - na moment kiedy już się uspokoi i wyrwie z picia, a zacznie naprawiać co się zjebało, oraz uzbrajać na przyszłość.
Tylko też fakt, że przez neta to se możemy dywagować, ludziom w takiej chwili potrzeba kogoś w 4 oczy, aby parę rzeczy uświadomił i w odpowiednim momencie kopnął w dupę (nie za wcześnie, to ma mobilizować, a nie rozpierdalać do końca).