Witam
Od dłuższego czasu czytam forum i bardzo rzadko uczestniczę w dyskusjach. Czasem zawracałem dupę na giełdzie pisząc "kupie bla bla bla...". Przyszedł czas na zmiany i postanowiłem napisać coś produktywnego
Otóż po wielu trudnościach i bojach ze sklepami u nas i za granicą, udało mi się dorwać (w Polsce!) Ibaneza RGAIX7FM.
Gdyby ta wdzięczna i popieprzona nazwa nic komuś nie mówiła to jest to nowy model gitary z serii Iron Label z 2016 roku.
Na papierze specka wygląda następująco:
Neck: Nitro Wizard-7 3pc Klon/Bubinga
Korpus: Zjarany Klon na topie / Mahoń na reszcie
Fretboard: Heban
Skala: 25.5''
Progi: 24 Jumbo
Pipaki: DiMarzio Fusion Edge - nowy eksperyment i dziecko Ibaneza i DiMarziów
Mostek: Gibraltar Standard II-7
Klucze: Gotoh MG-T blokowane
Czekałem, czekałem, czekałem i się doczekałem. Do sklepu zamawiałem dwa wiosła:
RGAIX7 FM
RGDIX7 MPB
Jak się okazało, po przeszło dwóch tygodniach czekania, tutaj zacytuję sprzedawcę "morska piana będzie dostępna dopiero wtedy gdy Marzanna wyda swoje ostatnie tchnienie"
W poniedziałek w pracy telefon "RGAIX7 już przyjechała, kiedy pan wpada?". Nie zastanawiając się długo wypierniczyłem z pracy niczym burza i trafiłem do sklepu.
Jest!
Biorę do łapy, ciężka ale nie za ciężka. Oględziny wypadły pomyślnie, jestem zdziwiony i zadowolony faktem, że Ibanez zrobił ogromny krok od pierwszych modeli z serii IR do tego co wypuszczają teraz. Biorąc pod uwagę fakt, że to Indonezja gitara jest zrobiona zawodowo. Wszystko prościutkie i pachnące tak jak powinno.
Z jedynych baboli, które znalazłem, a które rzucają się w oczy dopiero przy dokładnych oględzinach, mogę wymienić delikatnie nierówne krawędzie frezu przy śrubach mocujących gryf i znów przy gryfie delikatnie niedociągnięty binding (ułamek milimetra). Niczego więcej nie znalazłem a uwierzcie mi szukałem dokładnie.
Potwornie wygodny gryf, miałem w łapach albo w posiadaniu schectery (loomis, blackjack SLS C-7, banshee), LTD (większość z przedziału 2-4 kafle) jakieś Ibanezy też się przewijały ale nie miałem jakoś nigdy do nich serca. Porównywalny komfort do SLS, ale i tak to nie to - lepiej. Dla mnie bomba, wyścigowy D-shape.
Korpus ma fakturę drewna, delikatnie czuć pod palcami że nie macamy lakieru tylko badyla. Progi nabite bardzo dobrze, nic nie jest ostre i krzywe. Standardowy dla serii IR killswitch zamienili na przełącznik Split Coil. Klucze Gotoha sprawdzają się świetnie do mostku też się nie przyczepię, sprawdza się i jest wygodny.
Dość gadania, gramy.
DiMarzio Fusion Edge taaaa... Podchodziłem do tego jak z kijem do śpiącego niedźwiedzia. Na dodatek ten Split Coil i skala 25,5. No cóż... Tak myślał Yazgot wpinając kable do wzmaka. Volume, gain, pomieszanie gałami od EQ i... bum. Coś pięknego, mostek zwarty z konkretnym atakiem i ładną górą. Gryf jak to gryf, bardziej melodyjny. Split robi z badyla gitarę uniwersalną
Wiosło już z dechy było całkiem głośne. Na wzmaku odzywało się zawodowo. Nie będę się wypowiadał na temat: lepsze BKP albo SD niż stock. Opinia jak dupa, każdy swoją ma. Na chwilę obecną pipaki ze mną zostają, może kiedyś będę zmieniał.
Nie zastanawiając się długo podbiłem do sprzedawcy, potargowałem się i zadowolony wróciłem do domu z nowym wiosłem
Podsumowując gitara wygląda przepięknie jest bardzo surowa ale to czyni ją jeszcze piękniejsza w moich oczach. Taki okruch skalny wystający ze śniegu
Pipaki godne uwagi, ciekawe połączenie. Solidnie wykonany kawał instrumentu.
Poniżej zdjęcia, fotografem nie jestem, ale coś widać. Korpus jest jaśniejszy niż na moich fotkach.