Twoje źródło to tekst z czasopisma New Age, dosłownie kilka sekund zajęło mi poszukanie czasopisma i autorki. "Nexus magazin" - jeśli mówimy o czymś tak wrażliwym jak historia, to jeśli coś ma być wiarygodne, musi mieć twarde podstawy i dużo źródeł, nie jedno, jakieś kosmiczne. A to miałoby lepsze, gdyby się ukazało w Pudelku. Jesteś ślepy na to, że wszystko jest kwestią interpretacji - muzułmanami są zarówno terroryści, jak i ważni ludzie dla współczesnej kultury zachodu - Muhammad Ali, Will Smith, Ice Cube, Busta Rhymes, Dave Chapelle, Mike Tyson, Akon, Dr. Oz, Shaquille O' Neal.
O tym, że religijne pobudki terroryzmu to statystycznie tylko ułamek, już tu rozmawialiśmy, podobnie jak nad tym, że wcale nie jest gorzej niż w poprzednich latach. Ale lepiej dawać się manipulować rządowym gadzinowcom...
A tutaj rzetelne źródło, a nie jacyś pseudo-dziennikarze czy inni manipulanci:
http://economicsandpeace.org/wp-content/uploads/2015/11/Global-Terrorism-Index-2015.pdf ... A ja mogę odbić piłeczkę, że to się w podobnym stopniu stosuje do każdej religii (bo owszem, stosuje się), przeróbmy to dla celów edukacyjnych na katolicyzm: "Źródłem tego pragnienia katolików jest narzucenie całemu światu jednej religii, jedynej prawdziwej religii, którą jest Jezus, stłumienie wszystkich innych religii, i zaprowadzenie panowania Boga na całym świecie. Jest to religijny obowiązek całej katolickiej społeczności. Obowiązek, który powinien wypełnić każdy katolik, gdyż powinnością każdego katolika jest wypełnianie rozkazów Boga, a to właśnie jest pragnieniem Boga, które wyraził w objawionym Piśmie Świętym." .... Jako katolik mający wstret do katolicyzmu pokazywanego na miesiecznicach i ogolnie przez aktualnie panujacych. Wstret do takich osobistości jak Władca Torunia wyłaczając z tego działaność radia Maryja w wąskiem temacie audycji dla chorych, bo to jest wg mnie bardzo OK, pragnę stwierdzić, ze to co piszesz wyzej to teoretyzowanie nie mające nic wspólnego z głównym przesłaniem które już dawno sie zatraciło a mianowicie przesłanie miłości bliźniego. Uczestniczyłem w wielu rekolekcjach wsród misjonarzy i NIGDY nie usłyszałem by nawracać a już co gorsza narzucać cokolwiek, usłyszałem by szanować ludzi, niezależnie od wyznania. Jestem przekonany, ze nigdy nie spotkałeś prawdziwych katolików i misjonarzy i chyba nawet sie nie starałeś, jeśli piszesz takie rzeczy no i chyba nie masz pojęcia co jest najważniejsze w tej religii.Jeszcze parę lat temu miałem dokładnie takie samo stanowisko jak Ty, gdy jeszcze uważałem, że jestem wierzący. Religie zawsze rekrutują wśród słabych i potrzebujących - muzułmanie to robią np. we Francji, a katolicy w takiej Brazylii. Przyjaciel, który dużo podróżuje, pokazał mi zdjęcia ze swojej wizyty w Rio de Janeiro, w fawelach. Tamtejszy kościół drukował propagandowe ulotki nt. kreacjonizmu (z początku pomyślałem, że to jacyś nadgorliwcy, bo przecież Kościół zaakceptował teorię ewolucji - okazuje się, że nie zmienia to faktu, że przeciw temu lobbują, jak i przeciw wielu innym teoriom naukowym), antykoncepcji (dosłownie bzdury o nieskuteczności prezerwatyw i innych środków), homoseksualizmie jako chorobie i tak dalej... W kościołach w moim mieście przed wyborami jawnie lobbowano za PiSem, po wyborach zresztą też. Wiem, bo mój tata regularnie zamawia mszę za zmarłych babcię i dziadka i z szacunku do niego i do nich, zawsze z nim idziemy całą rodziną i słyszałem na własne uszy. Obrzydlistwo. Uważam się za uduchowionego agnostyka, wierzę w jakąś sferę sacrum niezależną zupełnie od wiary, ale zinstytucjonalizowa
ne religie praktycznie ZAWSZE profanują to sacrum, by lobbować o wpływy. Znam ludzi wierzących, którzy uważają podobnie, i rzecz w tym, że nie są to tylko katolicy, ale też prawosławny, muzułmanie i różni konwertyci na protestantyzm czy jakieś wschodnie wynalazki mniej lub bardziej związane z buddyzmem. Religie to dla mnie instytucje kulturowe nakładane na ich wiarę. Które władza korumpuje podwójnie, bo właśnie profańska władza powinna być przeciwieństwem tego, co sobą mają reprezentować.
Spoiler Jeśli kogoś interesuje, co to znaczy, że jestem "duchowym agnostykiem": najłatwiej mi to ująć w metaforę, że nasze zmysły, umysł, sposoby postrzegania świata dają nam pewien ograniczony obraz - są niczym sieć matematycznych funkcji wrzucona w jakiś świat rzeczywisty, w którym funkcjonujemy. Jeśli owe funkcje nałożone na tę dziedzinę w poszukiwaniu Boga czy innej siły wyższej dają nam zbiór pusty, nie oznacza to, że dziedzina jest pusta. Jako, że zbiór pusty jest podzbiorem każdego innego zbioru, wówczas można mówić o wszechobecności Boga. W każdym najmniejszym fragmencie najmniejszej cząstki rzeczywistości i nie mamy sprzeczności. Rozmaici mistycy opisują trzy główne etapy poznania mistycznego (które nie jest ani zmysłowe, ani umysłowe, ale "wewnętrzne"): oczyszczenie mist., oświecenie mist. i zjednoczenie mist.. Przekładając na współczesny język, oczyszczenie ma oczyścić umysł z wszelkiego "szumu" rozpraszających bodźców i skierować uwagę ku wewnątrz. Dalej ma przyjść oświecenie, przebłysk wiedzy, zrozumienie, które ma dalej prowadzić do zjednoczenia (tutaj już bardzo duże znaczenie ma język, bo łac. unia mistica można interpretować wielorako) - zjednoczenia nie tyle dwóch istot - mistyka i Boga, ale zjednoczenia jedności w spójną całość. "Medytując" nad tym, doszedłem na podobnej drodze do zbliżonych wniosków. Nie twierdzę, że miałem objawienie mistyczne, ale po prostu uznałem takie podejście do całego problemu. Cokolwiek mieści się pod parasolem Bóg, jest dla mnie zbiorem pustym, rozumianym jako wartość dodana - akt stworzenia czegoś z niczego. Poznanie to jest wewnętrzne, bo nie wymaga żadnej stymulacji zmysłowej ani aktu umysłowego - czułem, jakbym po prostu odblokował coś, co już we mnie było. Nawet ciekawie w sumie to się wpisuje w treść np. Nowego Testamentu - niepokalane poczęcie Maryi => Jezus nie miał ojca => ojciec Jezusa był zbiorem pustym, z niczego powstał plemnik, który dał mu życie. Podobnie śmierć jako zjednoczenie z Bogiem, to zdematerializowanie się w coś, co z punktu widzenia ludzi jest niczym i nigdy nie zweryfikujemy, czy jest niczym. Dlatego o ile nie jestem zwolennikiem religii, uważam, że o ile Bóg umarł, to też urodził się na nowo, ale w sensie, że został najpierw zdemitologizowany jako złośliwy dziadek z brodą, a tak naprawdę to my go tworzymy, a raczej odkywamy - czymkolwiek jest, o ile jest. Ale nie możemy go poznać, więc nie możemy go używać jako źródła, motywacji, celu czy choćby nawet czynnika sprawczego naszych działań. Jeśli cokolwiek boskiego istnieje, z definicji jest poza naszym zasięgiem.