Biorąc pod uwagę, że nawet w tym artykule z Newsweeka, tłumacz Kowalski stwierdza że wyszukiwanie i przepisywanie fragmentów tych książek byłoby bardziej czasochłonne niż napisanie tego od nowa, można by wierzyć Sumlińskiemu, że rzeczywiście naczytał się tyle tych książek, że wkradają mu się takie frazy. Może nie jest mistrzem fabularyzowania opowieści i mocno opiera w tej materii się innych autorach, co nie musi znaczyć, że opisane sytuacje nie miały miejsca. Ale jednak tworzy to jakiś niesmak, dystans i podważa jego wiarygodność. Akurat wiemy o powiązaniach Komorowskiego z WSI nie tylko z książki Sumlińskiego, ale jak napisze coś nowego to będzie ciężko patrzeć na to obiektywnie, bo rzeczywiście całe akapity zaczerpnął od innych. Można mówić, że to manipulacja, że przyczepili się do elementów fabularnych, a nie do samych konotacji przedstawionych w książce, ale czy Sumliński także nie manipuluje tak mocno osadzając historię w klimacie amerykańskiego kryminału? Nie żeby to wybielało związki Komorowskiego z WSI, ale jednak takie fabularyzowanie może wpływać na odbiór treści, tak jak nie lubimy jak np. TVN przedstawiając niektóre osoby używa zabiegów wpływających na emocja widza jak dobór niekorzystnych zdjęć, ponurej ścieżki dźwiękowej itp. To przecież podobne zabiegi i mi się osobiście nie podoba, czy robi to TVN, Republika, Lis czy Sumliński, bo to nieetyczne po prostu.