Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 320206 razy)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
przede wszystkim studia są dla wiedzy (ewentualnie zdobycia dodatkowych kwalifikacji) - nie dla pracy.

Oczywiście, że tak, ale ludziom wmówiono, że "studia" -> praca. Nie zgadzasz się z tym?
Potem trafiają się tacy ludzie jak dziewczyna mojego znajomego. Wygadałem się kiedyś ile zarabiam i usłyszałem w odpowiedzi: "nie każdy miał takie szczęście jak Ty, nie czujesz, że powinieneś się podzielić?". A ja tak patrzę na jej walla. Zdjęć z imprez tyle, że nie wyrabiam ze scrollowaniem i na szczycie oznajmienie wszystkim, że właśnie wyjeżdża na 3ciego Erasmusa. Jest zbulwersowana, że ma DWA KIERUNKI i że nie może znaleźć dobrze płatnej pracy. Zagadka: zgadnij kierunki i na którą partię głosowała. Potem tacy ludzie zajmują sie "wyrównywaniem różnic społecznych" i niskimi płacami, kiedy za posprzątanie mieszkania płaci się 200zł a za wywiercenie kilku otworów w ścianie 150zł.

Spoiler

« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 14:19:00 wysłana przez pivovarit »

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Mi to przypomina, jak w zeszłym roku wrzuciłem na grupę fb mojego kierunku post, w którym zachęcałem do udziału w konkursie "Gdyński Biznesplan". Takiej fali hejtu nie wiedziałem bardzo dawno, bo ludzie zamiast skupić się na tym, że mogą na udziale sporo zyskać (szkolenia, dla wszystkich uczestników, dla najlepszych nie takie małe nagrody pieniężne i rzeczowe), podnieśli krzyk, że zamiast takimi głupotami, lepiej się zająć nauką, bo od tego są studia, nie od tego, żeby robić coś poza zajęciami i imprezami.

Posty połączone: 12 Sty, 2016, 14:45:15

Offline gizmi7

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 545
  • Venus as a goodboi
No widzisz, akurat też znam takie jednostki i jednak większość z nich to leseferyści, o ile mają jakieś poglądy (inna sprawa, że często są ustawieni przez rodziców). Wiesz, według jakichkolwiek standardów "lewicowych" tu nie chodzi o to, by ona miała koniecznie pracę czy w ogóle żyła w jakiejś uprzywilejowanej pozycji, tylko raczej, żeby ludzie tacy, jak Ty mogli mieć szansę na to, by się rozwinąć (móc pójść na studia odpowiadające umiejętnościom, a nie zasobnością portfela rodziców; w razie różnego rodzaju wypadków otrzymać pomoc zdrowotną) i mieć szanse na rynku niezależnie od pozycji startowej, z której wyszedłeś "z domu". Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).

Abstrahując, Niemcy rok temu wprowadziły stawkę minimalną godzinową na poziomie 8,5€. Ekonomiczne think-tanki grzmiały jednogłośnie, że to będzie zapaść ekonomiczna, fala bezrobocia, katastrofa i tak dalej. A tu zonk - najniższe bezrobocie od 25 lat. Również patrząc na biedniejsze, wschodnie landy. Jak widać - leseferystyczny model się nie sprawdził. Mises się mylił. I o to chodzi w tej demokracji - że jest wiele dobrych dróg do "celu" - dobrobytu, równości, wolności. W ostatnich latach coraz więcej wskazuje na to, że demontowanie państwa i magia wolnego rynku to nie jest najlepsza droga dla państw europejskich, w tym też w warunkach bliższych Polsce. Nawet najbardziej zagorzali adwokaci wolnorynkowej religii odwracają się od utopii tego systemu po tym, jak padają kolejne mity tego systemu (np. to, że "na fali kapitalizmu wzbierają wszystkie łodzie")

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
No widzisz, akurat też znam takie jednostki i jednak większość z nich to leseferyści, o ile mają jakieś poglądy (inna sprawa, że często są ustawieni przez rodziców). Wiesz, według jakichkolwiek standardów "lewicowych" tu nie chodzi o to, by ona miała koniecznie pracę czy w ogóle żyła w jakiejś uprzywilejowanej pozycji, tylko raczej, żeby ludzie tacy, jak Ty mogli mieć szansę na to, by się rozwinąć (móc pójść na studia odpowiadające umiejętnościom, a nie zasobnością portfela rodziców; w razie różnego rodzaju wypadków otrzymać pomoc zdrowotną) i mieć szanse na rynku niezależnie od pozycji startowej, z której wyszedłeś "z domu". Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).

Abstrahując, Niemcy rok temu wprowadziły stawkę minimalną godzinową na poziomie 8,5€. Ekonomiczne think-tanki grzmiały jednogłośnie, że to będzie zapaść ekonomiczna, fala bezrobocia, katastrofa i tak dalej. A tu zonk - najniższe bezrobocie od 25 lat. Również patrząc na biedniejsze, wschodnie landy. Jak widać - leseferystyczny model się nie sprawdził. Mises się mylił. I o to chodzi w tej demokracji - że jest wiele dobrych dróg do "celu" - dobrobytu, równości, wolności. W ostatnich latach coraz więcej wskazuje na to, że demontowanie państwa i magia wolnego rynku to nie jest najlepsza droga dla państw europejskich, w tym też w warunkach bliższych Polsce. Nawet najbardziej zagorzali adwokaci wolnorynkowej religii odwracają się od utopii tego systemu po tym, jak padają kolejne mity tego systemu (np. to, że "na fali kapitalizmu wzbierają wszystkie łodzie")

Widzisz, to tak naprawdę rozbija się o podejście do świata. Niezależnie od sytuacji startowej, można się rozwinąć. Można też usiąść i rozłożyć ręce, bo nie dostało się cieplarnianych warunków do rozwoju. Wiadomo, że kiedy nikt Ci nie pomaga, jest trudniej, ale nigdy nie jest tak, że się nie da. Jakoś nie znam nikogo z poglądami wolnorynkowymi, kto chciałby całe życie siedzieć na dupie i nic nie robić za średnią krajową, bo "mu się kuhwa należy". Niestety, w każdej populacji działa krzywa Gaussa i osoby, które znajdują się po lewej stronie mają dwie możliwości; pracować nad sobą, aż przejdą na prawą stronę, albo wmawiać sobie, że nie ma krzywej Gaussa i wszyscy są równi.

Offline selfslave

  • Gaduła
  • Wiadomości: 245
@gizmi7 naprawdę jesteś irytujący. @pivovarit zamieszcza artykuł z ciekawą tezą (tą z artykułu, a nie tą jaką wymyśliłeś na podstawie połączenia wyciągniętych z niego słów kluczowych), a Ty nie podasz żadnego argumentu, który dotyczyłby treści, tylko zasrywasz wszystko epitetami i etykietkami. Chociaż na "lewaka" to się obrażałeś ;P

Artykuł dość celny, bo rzeczywiście ciężko było nie zaobserwować w ciągu ostatnich lat takiego ciśnienia, że "jakieś studia trzeba skończyć". Teraz już się zmniejsza to parcie, ale jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby ktoś nie studiował. To nie ma nic wspólnego z Twoimi złotymi myślami po co są studia, tylko było takie parcie i stało się to tak powszechne, że w tamtych czasach zdarzały się nawet takie kwiatki, że od ekspedientki w sklepie wymagało się wyższego wykształcenia. To oczywiście było już zupełne przegięcie pałki, ale w wielu miejscach oczekiwało się wyższego, chociaż było zbędne, bo na studia przychodził już taki motłoch, że tytuł magistra traktowano jako wstępną selekcję przy rekrutacji na większość stanowisk. Dlaczego tak się stało @gizmi7, że na studia przychodziły osoby coraz mniej zainteresowane zdobywaniem wiedzy, a z czasem nawet coraz mniej do tego zdobywania wiedzy zdolne? Dlaczego zmniejszano kryteria naboru?

Porozmawiaj z którymkolwiek ze swoich starszych wykładowców, jak się zmieniał poziom nauczania na przestrzeni lat. Sprawdź ilu urzędników dodatkowo zatrudniono w trakcie rządów PO, chociaż wcześniej mówili, że jest ich za dużo. Dlaczego tak się stało? Artykuł przedstawia dość logiczne wnioski na ten temat, ale masz taką paranoję, że napisał go lewicofob, że przytoczyłeś argumenty, które w ogóle tam nie padają i z nimi dyskutujesz. To jakaś ironia, że w jednym poście wylewasz swoje uprzedzenia i jednym z nich jest to, że ktoś jest zbiasowany :D

EDIT:
Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).
Jeśli nawiązujesz do zawodów graficznych to bez skończonych studiów i bez żadnych znajomości, oddaję sporo zleceń za ładne pieniążki znajomym, bo dostaję ich tyle, że na wszystkie nie mam czasu. Znajomi także nie mają czasu i oddają innym znajomym. I nikt nie ma portfolio, bo nie ma czasu sobie zrobić. A to wszystko w Szczecinie, gdzie w porównaniu z innymi miastami mało się dzieje. Więc dziwnych masz znajomych i może jednak nie są tak pracowici i wyedukowani, tylko chcieliby ciepłą posadkę. Bajki o "dodasz sobie do portfolio" to też już jakiś urban legend, bo bardzo dawno czegoś podobnego nie słyszałem.
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 16:05:52 wysłana przez selfslave »

Offline commelina

  • jestę skervesenę
  • Pr0
  • Wiadomości: 3 375
  • ...grałbym EVER
    • Skervesen

Widzisz, to tak naprawdę rozbija się o podejście do świata. Niezależnie od sytuacji startowej, można się rozwinąć. Można też usiąść i rozłożyć ręce, bo nie dostało się cieplarnianych warunków do rozwoju. Wiadomo, że kiedy nikt Ci nie pomaga, jest trudniej, ale nigdy nie jest tak, że się nie da. Jakoś nie znam nikogo z poglądami wolnorynkowymi, kto chciałby całe życie siedzieć na dupie i nic nie robić za średnią krajową, bo "mu się kuhwa należy". Niestety, w każdej populacji działa krzywa Gaussa i osoby, które znajdują się po lewej stronie mają dwie możliwości; pracować nad sobą, aż przejdą na prawą stronę, albo wmawiać sobie, że nie ma krzywej Gaussa i wszyscy są równi.

Mam mgliste pojęcie o krzywej Gaussa, ale pozwolę sobie na drobną uwagę do Twojej definicji lub podsumowania.
Moje przekonanie polega na tym, ze wielu ludzi po prostu zapomina być człowiekiem i kierować sie zasadą nie lewicy i nie prawicy a prostym "żyj i daj żyć innym". Lub tez jeszcze prostszym nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe.
Co odnosze do całego rynku pracy tak pracodawców jak i pracobiorców.
Jeśli jedni zrozumieją ze człowiek chce godnie zyc, a dwa zł za godz go nie zbawią jeśli zapłaci wiecej, a drudzy nie uznają ze im sie to należy czy sie stoi czy sie leży to tez bedzie łatwiej.
Czasmi również myślę sobie, ze podstawowe zasady ekonomii i działania przedsiębiorstwa powinny być zamiast religii w szkołach ( i to mówię ja katolik :o )  Co mam myślec o człowieku, który nie przychodzi mi tydzień do pracy i dziwi sie ze mnie to wkurwia, " no przecież jeśli go nie ma w pracy to koszty ponosi tylko on sam i tylko sobie robi krzywde". A ja sie zstanawiam jak on przezył te 30lat, to tak również odnośnie koleżanki Piva ;)

Offline gizmi7

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 545
  • Venus as a goodboi
Widzisz, to tak naprawdę rozbija się o podejście do świata. Niezależnie od sytuacji startowej, można się rozwinąć. Można też usiąść i rozłożyć ręce, bo nie dostało się cieplarnianych warunków do rozwoju. Wiadomo, że kiedy nikt Ci nie pomaga, jest trudniej, ale nigdy nie jest tak, że się nie da. Jakoś nie znam nikogo z poglądami wolnorynkowymi, kto chciałby całe życie siedzieć na dupie i nic nie robić za średnią krajową, bo "mu się kuhwa należy". Niestety, w każdej populacji działa krzywa Gaussa i osoby, które znajdują się po lewej stronie mają dwie możliwości; pracować nad sobą, aż przejdą na prawą stronę, albo wmawiać sobie, że nie ma krzywej Gaussa i wszyscy są równi.

Na jakiej podstawie orzekasz o rozkładzie społeczeństwa zbliżonym do krzywej Gaussa? Abstrahując, mit "american dream" już został obalony setki razy - "więcej wolnego rynku" nie koleluje z tempem przemiany "międzyklasowej" (nie lubię tego określenia, ale wiadomo, o co chodzi - załóżmy, że chodzi o staniny czy tam inaczej wyznaczone podgrupy tego rokładu statystycznego. Mając jakiś budżet i zastanawiając się nad założeniem przedsiębiorstwa byłbym np. bardziej skłonny do ryzyka, wiedząc, że jeśli mi się nie uda, będę mógł mimo wszystko utrzymać jakiś podstawowy standard życia do czasu, kiedy się odbiję.

@gizmi7 naprawdę jesteś irytujący. @pivovarit zamieszcza artykuł z ciekawą tezą (tą z artykułu, a nie tą jaką wymyśliłeś na podstawie połączenia wyciągniętych z niego słów kluczowych), a Ty nie podasz żadnego argumentu, który dotyczyłby treści, tylko zasrywasz wszystko epitetami i etykietkami. Chociaż na "lewaka" to się obrażałeś ;P

Artykuł dość celny, bo rzeczywiście ciężko było nie zaobserwować w ciągu ostatnich lat takiego ciśnienia, że "jakieś studia trzeba skończyć". Teraz już się zmniejsza to parcie, ale jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby ktoś nie studiował. To nie ma nic wspólnego z Twoimi złotymi myślami po co są studia, tylko było takie parcie i stało się to tak powszechne, że w tamtych czasach zdarzały się nawet takie kwiatki, że od ekspedientki w sklepie wymagało się wyższego wykształcenia. To oczywiście było już zupełne przegięcie pałki, ale w wielu miejscach oczekiwało się wyższego, chociaż było zbędne, bo na studia przychodził już taki motłoch, że tytuł magistra traktowano jako wstępną selekcję przy rekrutacji na większość stanowisk. Dlaczego tak się stało @gizmi7, że na studia przychodziły osoby coraz mniej zainteresowane zdobywaniem wiedzy, a z czasem nawet coraz mniej do tego zdobywania wiedzy zdolne? Dlaczego zmniejszano kryteria naboru?

Porozmawiaj z którymkolwiek ze swoich starszych wykładowców, jak się zmieniał poziom nauczania na przestrzeni lat. Sprawdź ilu urzędników dodatkowo zatrudniono w trakcie rządów PO, chociaż wcześniej mówili, że jest ich za dużo. Dlaczego tak się stało? Artykuł przedstawia dość logiczne wnioski na ten temat, ale masz taką paranoję, że napisał go lewicofob, że przytoczyłeś argumenty, które w ogóle tam nie padają i z nimi dyskutujesz. To jakaś ironia, że w jednym poście wylewasz swoje uprzedzenia i jednym z nich jest to, że ktoś jest zbiasowany :D

EDIT:
Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).
Jeśli nawiązujesz do zawodów graficznych to bez skończonych studiów i bez żadnych znajomości, oddaję sporo zleceń za ładne pieniążki znajomym, bo dostaję ich tyle, że na wszystkie nie mam czasu. Znajomi także nie mają czasu i oddają innym znajomym. I nikt nie ma portfolio, bo nie ma czasu sobie zrobić. A to wszystko w Szczecinie, gdzie w porównaniu z innymi miastami mało się dzieje. Więc dziwnych masz znajomych i może jednak nie są tak pracowici i wyedukowani, tylko chcieliby ciepłą posadkę. Bajki o "dodasz sobie do portfolio" to też już jakiś urban legend, bo bardzo dawno czegoś podobnego nie słyszałem.

@selfslave To autor artykułu sprzedaje pewną ideę i ja wytknąłem mu brak argumentów i błędy w rozumowaniu. Nie muszę przedstawiać całego modelu ekonomicznego, który uważam za lepszy, żeby móc stwierdzić, że koleś sprzedaje kit i robi kurtyzanę z logiki. Co do "wymogu wyższego wykształcenia u kasjerki" - czy nie tak "działa wolny rynek"? Oczywiście, że standardy nauczania się zaniżyły, ale nie dotyczy to tylko wyższych uczelni, ale wszystkich szczebli edukacji - system finansowania uczelni i pracowników w Polsce jest bardzo wadliwy, ale odnoszenie tego do KODu (gdzie częściej się mówi, że to "ci, którym się udało" niż "marsz nieudaczników po studiach", ale jedno i drugie to taka sama bzdura) to kompletnie absurdalna teza, w dodatku niczym nie podparta - jak ktoś lubi teorie spiskowe i tylko szuka łatwiejszej drogi, by zracjonalizować swoje głównościekowe poglądy, może to kupi, ale najmniejsza krytyka wystarczy, by wszystko przestało się trzymać kupy. Irytujące to są tego typu komentarze o "lewakach". Też mógłbym powyzywać tu niektórych od różnych ciekawych epitetów - może bym się mylił, może nie. Ale to jest offtopic forum gitarowego i jak napisał Commelina - "Żyj i daj żyć innym".


Nie wiem, jak jest w Szczecinie - grafików znam ze dwóch czy trzech, nie o nich mówię - mówię głównie o małych korpo z ich wiecznymi stażami, o niepłatnych nadgodzinach i wymuszaniu "samozatrudnienia". O różnicy w płacach w polskiej biedronce i zagranicznych sklepach tej samej spółki. O kominach finansowych, gdzie obrona tego, że "firmy nie stać na więcej ludzi" ciężko wychodzi, jeśli patrzeć na pensje kierowników, prezesów i nie - to nie wpierdalanie się do cudzego portfela. To apel o zwykłą, ludzką przyzwoitość.
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 17:18:14 wysłana przez gizmi7 »

Offline nikt

  • Jeń Lebany
  • Administrator
  • Wiadomości: 4 236
Na jakiej podstawie orzekasz o rozkładzie społeczeństwa zbliżonym do krzywej Gaussa? Abstrahując, mit "american dream" już został obalony setki razy - "więcej wolnego rynku" nie koleluje z tempem przemiany "międzyklasowej" (nie lubię tego określenia, ale wiadomo, o co chodzi - załóżmy, że chodzi o staniny czy tam inaczej wyznaczone podgrupy tego rokładu statystycznego. Mając jakiś budżet i zastanawiając się nad założeniem przedsiębiorstwa byłbym np. bardziej skłonny do ryzyka, wiedząc, że jeśli mi się nie uda, będę mógł mimo wszystko utrzymać jakiś podstawowy standard życia do czasu, kiedy się odbiję.

To co stoi na przeszkodzie żebyś sobie odłożył budżet, założył przedsiębiorstwo i ryzykował?
Swoją drogą co to za ryzyko jeśli oczekujesz parasola z podatków innych osób?
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 18:47:38 wysłana przez nikt »
"Government is not the solution to our problem; government IS the problem." Ronald Reagan

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal

Widzisz, to tak naprawdę rozbija się o podejście do świata. Niezależnie od sytuacji startowej, można się rozwinąć. Można też usiąść i rozłożyć ręce, bo nie dostało się cieplarnianych warunków do rozwoju. Wiadomo, że kiedy nikt Ci nie pomaga, jest trudniej, ale nigdy nie jest tak, że się nie da. Jakoś nie znam nikogo z poglądami wolnorynkowymi, kto chciałby całe życie siedzieć na dupie i nic nie robić za średnią krajową, bo "mu się kuhwa należy". Niestety, w każdej populacji działa krzywa Gaussa i osoby, które znajdują się po lewej stronie mają dwie możliwości; pracować nad sobą, aż przejdą na prawą stronę, albo wmawiać sobie, że nie ma krzywej Gaussa i wszyscy są równi.

Mam mgliste pojęcie o krzywej Gaussa, ale pozwolę sobie na drobną uwagę do Twojej definicji lub podsumowania.
Moje przekonanie polega na tym, ze wielu ludzi po prostu zapomina być człowiekiem i kierować sie zasadą nie lewicy i nie prawicy a prostym "żyj i daj żyć innym". Lub tez jeszcze prostszym nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe.
Co odnosze do całego rynku pracy tak pracodawców jak i pracobiorców.
Jeśli jedni zrozumieją ze człowiek chce godnie zyc, a dwa zł za godz go nie zbawią jeśli zapłaci wiecej, a drudzy nie uznają ze im sie to należy czy sie stoi czy sie leży to tez bedzie łatwiej.
Czasmi również myślę sobie, ze podstawowe zasady ekonomii i działania przedsiębiorstwa powinny być zamiast religii w szkołach ( i to mówię ja katolik :o )  Co mam myślec o człowieku, który nie przychodzi mi tydzień do pracy i dziwi sie ze mnie to wkurwia, " no przecież jeśli go nie ma w pracy to koszty ponosi tylko on sam i tylko sobie robi krzywde". A ja sie zstanawiam jak on przezył te 30lat, to tak również odnośnie koleżanki Piva ;)


Mi się wydaje, że ten problem bierze się z tego, że i po jednej i po drugiej stronie ludzie czują się dymani. Człowiek się "męczy" i robi te doktoraty z filozofii i bioetyki, bo przecież "obiecano" mu dobrą pracę. Zderza się z rzeczywistością i dostaje 2k do łapy, jest wkurwiony i zaczyna kombinować. Pracodawca się użera z zusami, widzi kombinowanie naszego doktorka i też się wkurwia i nie da mu tych 2zł/h więcej, bo skoro koleś leci w kulki, to po zmniejszać bufor przed granicą płynności finansowej? Niestety, ani wolny rynek ani ustawowa gwarancja zatrudnienia nie zmieni mentalności ludzi. Tutaj potrzeba jeszcze dobrych kilkudziesięciu lat transformacji umysłowej a przede wszystkim uświadomienia sobie, że jeśli "umiesz liczyć, to licz na siebie".

Abstrahując, Niemcy rok temu wprowadziły stawkę minimalną godzinową na poziomie 8,5€. Ekonomiczne think-tanki grzmiały jednogłośnie, że to będzie zapaść ekonomiczna, fala bezrobocia, katastrofa i tak dalej. A tu zonk - najniższe bezrobocie od 25 lat.

Kocham te porównania. Tyle, że podglądanie tego, co robi zachód, to trochę jak patrzenie takiej statystycznej polskiej rodziny na rodzinę z klasy wyższej i wnioskowanie: "hmm, oni wydają 5k miesięcznie na żarcie w drogich knajpach a zarabiają ciągle ięcej i więcej - my też tak zróbmy!"


No widzisz, akurat też znam takie jednostki i jednak większość z nich to leseferyści, o ile mają jakieś poglądy (inna sprawa, że często są ustawieni przez rodziców). Wiesz, według jakichkolwiek standardów "lewicowych" tu nie chodzi o to, by ona miała koniecznie pracę czy w ogóle żyła w jakiejś uprzywilejowanej pozycji, tylko raczej, żeby ludzie tacy, jak Ty mogli mieć szansę na to, by się rozwinąć (móc pójść na studia odpowiadające umiejętnościom, a nie zasobnością portfela rodziców; w razie różnego rodzaju wypadków otrzymać pomoc zdrowotną) i mieć szanse na rynku niezależnie od pozycji startowej, z której wyszedłeś "z domu". Większość moich znajomych studentów/ludzi po studiach to nie są ludzie leniwi, nie przespali swoich studiów, chcą pracować i mieć szanse rozwoju. Pieprzyć to, że zwykle nie dostaną pracy w zawodzie. Ale gdy ciągle słyszysz, że "dodasz sobie do portfolio", mimo że zapierdalasz jak wół masz ledwo na przeżycie w niefajnych warunkach (po czym uciekasz zrezygnowany zagranicę i prowadzisz dużo lepszy żywot jako barista w starbaksie).

A to studia nie są bezpłatne u nas? Na płatne studia to się raczej na gównokierunki chodzi. Wszyscy mają równo na starcie. Chcesz być kardiochirurgiem? Droga wolna!
Nie znam ANI JEDNEJ OSOBY, która by się rzeczywiście starała i skończyła źle. Muzycy powinni to rozumieć. Jedni pierdolą, że nie mają talentu a inni ćwiczą po nocach, aż w końcu zapierdalają jak pietrucha. Przekonałem się o tym jak byłem na imprezach ludzi z SGH, którzy obecnie są po 30tce. To nie są mózgi, ale ludzie którzy dużo przycisnęli i teraz zarabiają rocznie tyle, że Zandberg by im 75% zabierał. To są przykłady ludzi zajmujących się zarządzaniem strategicznym. Jak Commelinie firma rozrośnie się do kilku tysięcy pracowników i nie będzie sobie radził, to odzywa się do takiego McKinsey a Ci zsyłają mu tymczasowego dyrektora, który jest w stanie pomóc mu rozwinąć firmę i zrobić ekspansję na inne kontynenty. Wiesz co się stanie jak Zandberg takich ludzi opodatkuje na więcej niż te 40%? Wiesz czyje przedsiębiorstwa będą rozwijać i gdzie płacić podatki? :) kto potem będzie krzyczał, że brakuje innowacyjnych technologii i próbował to zmieniać poprzez podwyższanie płacy minimalnej? :)

Bardzo przez palce patrzę na to jak ktoś mówi o studentach, którzy nie są leniwi. Przez pierwszy rok mieszkałem z taką dwójką, która w dużej mierze przyczyniła się do moich problemów ze zdawalnością (nie, nie imprezowałem z nimi :P) Oni też uważali, że przelewali krew na uczelni :D Miałem nieszczęście chodzić do prywatnego gimnazjum i pamiętam jeszcze jak wytykali palcami mojego ojca jak na jednym z pierwszych zebrań wybuchł śmiechem jak zszokowane mamusie opowiadały jak to dzieci muszą zapierdalać.
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 18:34:28 wysłana przez pivovarit »

Offline selfslave

  • Gaduła
  • Wiadomości: 245
@selfslave To autor artykułu sprzedaje pewną ideę i ja wytknąłem mu brak argumentów i błędy w rozumowaniu. Nie muszę przedstawiać całego modelu ekonomicznego, który uważam za lepszy, żeby móc stwierdzić, że koleś sprzedaje kit i robi kurtyzanę z logiki.
Nie wytknąłeś żadnych błędów. Nigdzie nie podałeś kontrargumentu do stawianej tezy. Rzucałeś epitetami i odniosłeś się raczej do swojego wrażenia co Twoim zdaniem autor chce przekazać tym artykułem jako lewicofob, a nie do treści.

Co do "wymogu wyższego wykształcenia u kasjerki" - czy nie tak "działa wolny rynek"?
W zupełnie innym kontekście pisałem o wykształceniu, przykro mi, że nie zrozumiałeś. Ale już nawet w kontekście tego co teraz palnąłeś o wolnym rynku. Owszem pracodawca może przyjmować dowolne kryteria zatrudnienia. Natomiast chodzi o to, że doszło do takiego absurdu, że prawie każdy kończył jakieś studia, więc powstało wrażenie, że tylko totalny debil nie będzie miał dyplomu. Stąd powstało kryterium posiadania jakiegokolwiek dyplomu uczelni wyższej w zawodach, gdzie żaden dyplom uczelni nie wyższej nie jest potrzebny. Napisałem to dla zobrazowania jak wyglądał wtedy rynek pracy i jak mało znaczyła i nadal znaczy edukacja w Polsce. Ty od razu próbujesz zrobić ze mnie wroga politycznego i rzucić mi "wolnym rynkiem". Kolejny raz udowadniasz tym, ze prowadzisz tu walkę polityczną, a nie dyskutujesz.

Oczywiście, że standardy nauczania się zaniżyły, ale nie dotyczy to tylko wyższych uczelni, ale wszystkich szczebli edukacji - system finansowania uczelni i pracowników w Polsce jest bardzo wadliwy, ale odnoszenie tego do KODu (gdzie częściej się mówi, że to "ci, którym się udało" niż "marsz nieudaczników po studiach", ale jedno i drugie to taka sama bzdura) to kompletnie absurdalna teza, w dodatku niczym nie podparta - jak ktoś lubi teorie spiskowe i tylko szuka łatwiejszej drogi, by zracjonalizować swoje głównościekowe poglądy, może to kupi, ale najmniejsza krytyka wystarczy, by wszystko przestało się trzymać kupy.
Autor raczej wyszedł od KODów, zaznaczając, że pisze o jakiejś części osób, niż odniósł do KODów system edukacji. Więc albo nie czytałeś tego artykułu albo niewiele z niego zrozumiałeś. Twierdzisz, że najmniejsza krytyka wystarczy, aby przestało trzymać się kupy, a póki co twoja krytyka polega na rzucaniu epitetami. Rozumiem, że teraz sam siebie przekonujesz, że dzięki tym epitetom podważyłeś sensowność artykułu. Napisanie, że coś jest bzdurą to nie jest obalenie tezy, @gizmi7. Wrzucenie śmiesznego obrazka też nie.

Irytujące to są tego typu komentarze o "lewakach". Też mógłbym powyzywać tu niektórych od różnych ciekawych epitetów - może bym się mylił, może nie. Ale to jest offtopic forum gitarowego i jak napisał Commelina - "Żyj i daj żyć innym".
W swoim zacietrzewieniu ponownie nie zrozumiałeś i szukasz wrogów. Tak jak zgodziłem się z Commeliną, tak nie używam takich epitetów, również w stosunku do Ciebie. Napisałem, że sam walisz wszędzie epitetami, a jednocześnie obrażasz się, gdy ktoś Ciebie w dyskusji nazywa lewakiem. I słusznie się obrażasz, bo to do niczego nie prowadzi w dyskusji, natomiast sam nie stronisz od używania podobnych określeń. Podwójna moralność.

Nie wiem, jak jest w Szczecinie - grafików znam ze dwóch czy trzech, nie o nich mówię - mówię głównie o małych korpo z ich wiecznymi stażami, o niepłatnych nadgodzinach i wymuszaniu "samozatrudnienia". O różnicy w płacach w polskiej biedronce i zagranicznych sklepach tej samej spółki. O kominach finansowych, gdzie obrona tego, że "firmy nie stać na więcej ludzi" ciężko wychodzi, jeśli patrzeć na pensje kierowników, prezesów i nie - to nie wpierdalanie się do cudzego portfela. To apel o zwykłą, ludzką przyzwoitość.
Mówiłeś o "będzie Pan miał do portfolio", więc naturalnie zrozumiałem, że o grafikach. Pracowałem w różnych firmach, jedną współtworzyłem, rekrutowałem i zatrudniałem ludzi. W małych krzakach, średnich i w korpo. I z tego co piszesz wynika, że nie masz pojęcia zarówno o działaniu firmy jak i o pracy. Poglądy, które prezentujesz przeważnie wychodzą od osób, które nie mają w tej materii żadnej lub zbyt dużej wiedzy, bo szczyt ich doświadczeń to staż w call-center. Nie rozumiesz jak dużą odpowiedzialność ma prezes i kierownik, w porównaniu z szeregowym pracownikiem. Nie rozumiesz, że dana praca ma swoją wartość i nikt Ci nie da więcej kasy, dlatego, że głośno krzyczysz (chyba, że w budżetówce;P), bo firma nie sprzeda klientom usługi którą wykonujesz za więcej kasy niż konkurencja. Dlatego u konkurencji są takie same pensje, a nie przez pazerność prezesa. Najpierw podoświadczaj trochę @gizmi7. Lubię czytać Twoje posty w innych tematach, bo tam wypowiadasz się na podstawie swoich doświadczeń. Tutaj brak doświadczenia nie przeszkadza Ci w wymądrzaniu się, bo gdzieś sobie przeczytałeś lub wysnułeś. To tak jakbyś w innych tematach wypowiadał się nie trzymając nigdy żadnego sprzętu gitarowego w rękach. Bo wybacz, ale piszesz wszystko w tym temacie w tak obraźliwym i zadufanym tonie, jakbyś był profesorem ekonomii, przywódcą partii i prezesem związków zawodowych jednocześnie.

Offline Tadeo

  • Pr0
  • Wiadomości: 625
  • Sie gra sie ma
    • Fraktale
Czasmi również myślę sobie, ze podstawowe zasady ekonomii i działania przedsiębiorstwa powinny być zamiast religii w szkołach ( i to mówię ja katolik :o )  Co mam myślec o człowieku, który nie przychodzi mi tydzień do pracy i dziwi sie ze mnie to wkurwia, " no przecież jeśli go nie ma w pracy to koszty ponosi tylko on sam i tylko sobie robi krzywde". A ja sie zstanawiam jak on przezył te 30lat, to tak również odnośnie koleżanki Piva ;)
Tak z ciekawości: długo zagrzał? :)

Pamiętam, jak kiedyś dyskutowałem z koleżanką, która twierdziła, że kasjer powinien zarabiać tyle samo co inżynier. Rozumiem skąd ten pogląd, ale nie rozumiem dlaczego nie umiała postawić się w sytuacji inżyniera, który w zamian za swoje umiejętności sprzedał najlepsze lata życia.

Ogólnie nie lubię dyskutować z radykalistami, nie ważne jakie poglądy mają. Każdą ideę potrafią zepsuć wszystkim innym. :P

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Jeśli nawiązujesz do zawodów graficznych to bez skończonych studiów i bez żadnych znajomości, oddaję sporo zleceń za ładne pieniążki znajomym, bo dostaję ich tyle, że na wszystkie nie mam czasu. Znajomi także nie mają czasu i oddają innym znajomym. I nikt nie ma portfolio, bo nie ma czasu sobie zrobić. A to wszystko w Szczecinie, gdzie w porównaniu z innymi miastami mało się dzieje. Więc dziwnych masz znajomych i może jednak nie są tak pracowici i wyedukowani, tylko chcieliby ciepłą posadkę. Bajki o "dodasz sobie do portfolio" to też już jakiś urban legend, bo bardzo dawno czegoś podobnego nie słyszałem.

No właśnie. Znam kilku dobrych grafików i ich problemem jest raczej jak uniknąć progresji podatkowej i jak nie płakać nad oddawanymi zleceniami a nie jak tu pogrubiać portfel zamiast portfolio :D ale takie samo rozwarstwienie jest w IT. Znam człowieka, który uważa, że firmy specjalnie w ogłoszeniach podają stawki z kosmosu, żeby przyciągnąć kogoś na rozmowę :D z ust tego samego człowieka padły również słowa: "robię studia dla papierka, bo możliwe, że zostanę sołtysem a tam się zarabia 8k". Powaga. :facepalm:
« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 18:51:15 wysłana przez pivovarit »

Offline 13

  • Gaduła
  • Wiadomości: 481
  • אלהים
Zdrowy rozum jest rzeczą ze wszystkich na świecie najlepiej podzieloną, każdy bowiem sądzi, iż jest w nią tak dobrze zaopatrzony, iż nawet ci, których we wszystkim innym najtrudniej jest zadowolić, nie zwykli pragnąć go więcej niźli posiadają. Kartezjusz.

Offline Tadeo

  • Pr0
  • Wiadomości: 625
  • Sie gra sie ma
    • Fraktale
No właśnie. Znam kilku dobrych grafików i ich problemem jest raczej jak uniknąć progresji podatkowej i jak nie płakać nad oddawanymi zleceniami a nie jak tu pogrubiać portfel zamiast portfolio :D ale takie samo rozwarstwienie jest w IT. Znam człowieka, który uważa, że firmy specjalnie w ogłoszeniach podają stawki z kosmosu, żeby przyciągnąć kogoś na rozmowę :D z ust tego samego człowieka padły również słowa: "robię studia dla papierka, bo możliwe, że zostanę sołtysem a tam się zarabia 8k". Powaga. :facepalm:
Łał, całe 8k. :P

Przebij to: mój znajomy pracował z typem, którzy przez pół roku zrobił 2 commity i to tylko dlatego, że namówił kolegę z pracy, żeby tamten mu wklepał polecenia w konsolę. :D W korpo tak można wchłonąć w machinę i zniknąć z oczu menedżerom. Ale mnie na przykład robiło się smutno jak rekrutowałem takie przypadki.

To są przykłady ludzi zajmujących się zarządzaniem strategicznym. Jak Commelinie firma rozrośnie się do kilku tysięcy pracowników i nie będzie sobie radził, to odzywa się do takiego McKinsey a Ci zsyłają mu tymczasowego dyrektora, który jest w stanie pomóc mu rozwinąć firmę i zrobić ekspansję na inne kontynenty. Wiesz co się stanie jak Zandberg takich ludzi opodatkuje na więcej niż te 40%? Wiesz czyje przedsiębiorstwa będą rozwijać i gdzie płacić podatki? :) kto potem będzie krzyczał, że brakuje innowacyjnych technologii i próbował to zmieniać poprzez podwyższanie płacy minimalnej? :)
Nic się nie stanie, bo tacy ludzie z reguły albo mają działalność gospodarczą albo nie jest to jeden koleś, tylko zespół. CEO firmy, w której kiedyś pracowałem był takim gościem. Teraz jest akcjonariuszem firmy, którą rozrósł z 8 osób w 100 - myślę, że niezależnie od skali podatkowej by to zrobił. ;)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Nic się nie stanie, bo tacy ludzie z reguły albo mają działalność gospodarczą albo nie jest to jeden koleś, tylko zespół. CEO firmy, w której kiedyś pracowałem był takim gościem. Teraz jest akcjonariuszem firmy, którą rozrósł z 8 osób w 100 - myślę, że niezależnie od skali podatkowej by to zrobił. ;)

Nie mówię o przedsiębiorcach, ale o ludziach, których pracą na etacie jest bycie najemnym dyrektorem. To są rozrosty zupełnie innej skali: Mirek zrobił olbrzymią firmę meblową i zarabia w miesiąć tyle, że starczyłoby mu do końca życia, ale nie ma zielonego pojęcia jak wbić na rynek azjatycki, bo nie zna tamtejszej mentalności i realiów. Podobno najcenniejsze są kontakty zdobyte w takich przypadkach, bo ludzie często rezygnują wtedy z "etatu" i wskakują do zarządu firm powiązanych z firmami, które rozrośli. Informacja z pierwszej ręki. Mój szef yoyowy robił takie rzeczy za niewyobrażalne ilości cebulionów.

A tu byś się zdziwił.
Z tego, co słyszałem akurat to UoP rządzą, bo:
a) firma nie chce użerać się z naszym PIP w razie problemów, więc woli zapłacić więcej ( a i tak płaci mniej niż ludziom z postępowej europy )
b) ludzie tam się strasznie gryzą i wbrew pozorom boją się o stołki i doceniają okres wypowiedzenia. A że żyje sie tam na prawdę bogato i na pokaz, to trzeba mieć z czego spłacać kredyty.

DG są też popularne, ale nie dominują tak jak w IT. No i Rakłem chcą zlikwidować przecież ten strasznie nieuczciwy podatek liniowy :D

No i zasmucę Cię: większość tych ludzi spierdala instant za granicę już teraz, bo jeśli i tak w sumie siedzi się za granicą na projekcie, to lepiej zarabiać 20k gbp miesięcznie niż 10k gbp.

No właśnie. Znam kilku dobrych grafików i ich problemem jest raczej jak uniknąć progresji podatkowej i jak nie płakać nad oddawanymi zleceniami a nie jak tu pogrubiać portfel zamiast portfolio :D ale takie samo rozwarstwienie jest w IT. Znam człowieka, który uważa, że firmy specjalnie w ogłoszeniach podają stawki z kosmosu, żeby przyciągnąć kogoś na rozmowę :D z ust tego samego człowieka padły również słowa: "robię studia dla papierka, bo możliwe, że zostanę sołtysem a tam się zarabia 8k". Powaga. :facepalm:
Łał, całe 8k. :P

Przebij to: mój znajomy pracował z typem, którzy przez pół roku zrobił 2 commity i to tylko dlatego, że namówił kolegę z pracy, żeby tamten mu wklepał polecenia w konsolę. :D W korpo tak można wchłonąć w machinę i zniknąć z oczu menedżerom. Ale mnie na przykład robiło się smutno jak rekrutowałem takie przypadki.

Ale ja wierzę i dlatego trzymam się od kopro jak najdalej. W pewnym polskim korpo (nie mogę powiedzieć, o które chodzi, ale mogę powiedzieć, że chodzi o branżę portali aukcyjnych ;) ) premie były uzależniane od wyników statycznej analizy kodu i od tego czy się sprinty pozamykało. Co jak zrobiło się dwa tygodnie sprintu w tydzień? Menedżer mówił "stop", bo rozszerzenie sprintu może wiązać się z jego uwaleniem. Wtedy mieliśmy kilika dni łojenia w HearthStone'a za gruby hajs, ale chciało mi się płakać w środku. A na koniec miesiąca robota też stawała, bo trzeba było pokolorować farbę na zielono, żeby wyniki statycznej analizy kodu pozwalały na załapanie się na premie :D byłoby całkiem śmiesznie, gdyby nie było smutno.

« Ostatnia zmiana: 12 Sty, 2016, 20:51:22 wysłana przez pivovarit »

Offline Mat

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 596
  • Join the Dark Side and get a free cookie!
Nic się nie stanie, bo tacy ludzie z reguły albo mają działalność gospodarczą albo nie jest to jeden koleś, tylko zespół. CEO firmy, w której kiedyś pracowałem był takim gościem. Teraz jest akcjonariuszem firmy, którą rozrósł z 8 osób w 100 - myślę, że niezależnie od skali podatkowej by to zrobił. ;)

Nie mówię o przedsiębiorcach, ale o ludziach, których pracą na etacie jest bycie najemnym dyrektorem. To są rozrosty zupełnie innej skali: Mirek zrobił olbrzymią firmę meblową i zarabia w miesiąć tyle, że starczyłoby mu do końca życia, ale nie ma zielonego pojęcia jak wbić na rynek azjatycki, bo nie zna tamtejszej mentalności i realiów. Podobno najcenniejsze są kontakty zdobyte w takich przypadkach, bo ludzie często rezygnują wtedy z "etatu" i wskakują do zarządu firm powiązanych z firmami, które rozrośli. Informacja z pierwszej ręki. Mój szef yoyowy robił takie rzeczy za niewyobrażalne ilości cebulionów.


Tak zwany Interim Manager. Przychodzi taki koles do firmy na kilka miesiecy, moze rok. Robi restrukturyzacjie, wprowadza zmiany i cisnie do nastepnej firmy. A dniowka 700-1000GBP (czyli wiecej niz minimalna krajowa pensja), przynajmniej w sektorze Charity. W finansowych korporacjach stawka pewnie x2.

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Nic się nie stanie, bo tacy ludzie z reguły albo mają działalność gospodarczą albo nie jest to jeden koleś, tylko zespół. CEO firmy, w której kiedyś pracowałem był takim gościem. Teraz jest akcjonariuszem firmy, którą rozrósł z 8 osób w 100 - myślę, że niezależnie od skali podatkowej by to zrobił. ;)

Nie mówię o przedsiębiorcach, ale o ludziach, których pracą na etacie jest bycie najemnym dyrektorem. To są rozrosty zupełnie innej skali: Mirek zrobił olbrzymią firmę meblową i zarabia w miesiąć tyle, że starczyłoby mu do końca życia, ale nie ma zielonego pojęcia jak wbić na rynek azjatycki, bo nie zna tamtejszej mentalności i realiów. Podobno najcenniejsze są kontakty zdobyte w takich przypadkach, bo ludzie często rezygnują wtedy z "etatu" i wskakują do zarządu firm powiązanych z firmami, które rozrośli. Informacja z pierwszej ręki. Mój szef yoyowy robił takie rzeczy za niewyobrażalne ilości cebulionów.


Tak zwany Interim Manager. Przychodzi taki koles do firmy na kilka miesiecy, moze rok. Robi restrukturyzacjie, wprowadza zmiany i cisnie do nastepnej firmy. A dniowka 700-1000GBP (czyli wiecej niz minimalna krajowa pensja), przynajmniej w sektorze Charity. W finansowych korporacjach stawka pewnie x2.

Nie pisz tak głośno, bo Zandberg usłyszy :P

Offline Algiz

  • Gaduła
  • Wiadomości: 471
..... "robię studia dla papierka, bo możliwe, że zostanę sołtysem a tam się zarabia 8k". Powaga. :facepalm:
W Polsce zaszczytna funkcja sołtysa jest chyba urzędem honorowym i pełniący obowiązki nie pobierają apanaży
przysługuje im tylko służbowy tel, pieczątka i tabliczka na dom ;)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
..... "robię studia dla papierka, bo możliwe, że zostanę sołtysem a tam się zarabia 8k". Powaga. :facepalm:
W Polsce zaszczytna funkcja sołtysa jest chyba urzędem honorowym i pełniący obowiązki nie pobierają apanaży
przysługuje im tylko służbowy tel, pieczątka i tabliczka na dom ;)

Koleś gadał tak jakby miał rodzinne koneksje jakieś. Wierzę jemu bardziej :P

Offline Algiz

  • Gaduła
  • Wiadomości: 471
Nic nie mają, no chyba że są z PSL-u ;)

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Z funkcją sołtysa, dość często powiązana jest funkcja wójta, a tu już na spokojnie zarabia się 5-8k. Nie wiem, jak za samo sołtysowanie, mogę zapytać jutro ojca o trochę bardziej ludzkiej porze ;)

Na jakiej podstawie orzekasz o rozkładzie społeczeństwa zbliżonym do krzywej Gaussa? Abstrahując, mit "american dream" już został obalony setki razy - "więcej wolnego rynku" nie koleluje z tempem przemiany "międzyklasowej" (nie lubię tego określenia, ale wiadomo, o co chodzi - załóżmy, że chodzi o staniny czy tam inaczej wyznaczone podgrupy tego rokładu statystycznego. Mając jakiś budżet i zastanawiając się nad założeniem przedsiębiorstwa byłbym np. bardziej skłonny do ryzyka, wiedząc, że jeśli mi się nie uda, będę mógł mimo wszystko utrzymać jakiś podstawowy standard życia do czasu, kiedy się odbiję.

[...]

Nie wiem, jak jest w Szczecinie - grafików znam ze dwóch czy trzech, nie o nich mówię - mówię głównie o małych korpo z ich wiecznymi stażami, o niepłatnych nadgodzinach i wymuszaniu "samozatrudnienia". O różnicy w płacach w polskiej biedronce i zagranicznych sklepach tej samej spółki. O kominach finansowych, gdzie obrona tego, że "firmy nie stać na więcej ludzi" ciężko wychodzi, jeśli patrzeć na pensje kierowników, prezesów i nie - to nie wpierdalanie się do cudzego portfela. To apel o zwykłą, ludzką przyzwoitość.

@gizmi7, żebyś nie myślał, że o Tobie zapomniałem ;)

Jedziemy od początku. Rozkład Gaussa na podstawie dochodów oczywiście, bo z tej perspektywy patrzy na nas Zandberg, a kim jestem, aby się z takimi autorytetami kłócić ;)
Niestety, ale muszę Cię rozczarować. Na chwilę obecną żyjemy w czasach, kiedy przeskok międzyklasowy jest chyba najłatwiejszy od kilkuset lat. Już tłumaczę, dlaczego:
1. Mamy darmowe studia wyższe i licea dla dorosłych, więc nikt nie broni dowolnemu przedstawicielowi płci dowolnej (a co, niech będzie postępowo), wykształcić się w dowolnym kierunku na który jest zapotrzebowanie rynkowe.
2. Jeśli powyższa opcja jest za trudna, można zgłosić się jako bezrobotny, porobić dodatkowe uprawnienia i znaleźć całkiem niegłupio płatną pracę choćby i u złego prywaciarza (na przykład kurs na wózek widłowy łatwo zrobić, a można wyciągnąć nawet koło średniej krajowej).
3. Jeśli powyższa opcja nadal jest zbyt skomplikowana, możemy odpalić internet, w którym działają takie portale, jak cursea, gdzie można robić online i za darmo kursy z międzynarodowych uczelni.
4. Jeżeli nadal jest zbyt ciężko, można odpalić youtube i nauczyć się z 10 minutowego filmiku robienia czegokolwiek, na przykład wyplatania koszyków (vide Till Lindemann) i uczciwie zarabiać na rękodziele, którego nawet nie trzeba umieć sprzedawać, bo są specjalne sklepy/skupy dla autystów, które za skromne 20% (nadal mniej, niż chciałby nasz polski Robin Hood), sprzedadzą te koszyki klientom za Ciebie.
5. Jeśli jesteś kreatywny, możesz wymyślić coś, czego jeszcze nie ma (tzw innowację), pogadać z kimś, kto ma kasę, którą chciałby zainwestować w coś sensownego, a nuż stworzycie razem intratny dla obu stron biznes.

Jest tylko jedno ale...
Spoiler

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Z funkcją sołtysa, dość często powiązana jest funkcja wójta, a tu już na spokojnie zarabia się 5-8k. Nie wiem, jak za samo sołtysowanie, mogę zapytać jutro ojca o trochę bardziej ludzkiej porze ;)

Na jakiej podstawie orzekasz o rozkładzie społeczeństwa zbliżonym do krzywej Gaussa? Abstrahując, mit "american dream" już został obalony setki razy - "więcej wolnego rynku" nie koleluje z tempem przemiany "międzyklasowej" (nie lubię tego określenia, ale wiadomo, o co chodzi - załóżmy, że chodzi o staniny czy tam inaczej wyznaczone podgrupy tego rokładu statystycznego. Mając jakiś budżet i zastanawiając się nad założeniem przedsiębiorstwa byłbym np. bardziej skłonny do ryzyka, wiedząc, że jeśli mi się nie uda, będę mógł mimo wszystko utrzymać jakiś podstawowy standard życia do czasu, kiedy się odbiję.

[...]

Nie wiem, jak jest w Szczecinie - grafików znam ze dwóch czy trzech, nie o nich mówię - mówię głównie o małych korpo z ich wiecznymi stażami, o niepłatnych nadgodzinach i wymuszaniu "samozatrudnienia". O różnicy w płacach w polskiej biedronce i zagranicznych sklepach tej samej spółki. O kominach finansowych, gdzie obrona tego, że "firmy nie stać na więcej ludzi" ciężko wychodzi, jeśli patrzeć na pensje kierowników, prezesów i nie - to nie wpierdalanie się do cudzego portfela. To apel o zwykłą, ludzką przyzwoitość.

@gizmi7, żebyś nie myślał, że o Tobie zapomniałem ;)

Jedziemy od początku. Rozkład Gaussa na podstawie dochodów oczywiście, bo z tej perspektywy patrzy na nas Zandberg, a kim jestem, aby się z takimi autorytetami kłócić ;)
Niestety, ale muszę Cię rozczarować. Na chwilę obecną żyjemy w czasach, kiedy przeskok międzyklasowy jest chyba najłatwiejszy od kilkuset lat. Już tłumaczę, dlaczego:
1. Mamy darmowe studia wyższe i licea dla dorosłych, więc nikt nie broni dowolnemu przedstawicielowi płci dowolnej (a co, niech będzie postępowo), wykształcić się w dowolnym kierunku na który jest zapotrzebowanie rynkowe.
2. Jeśli powyższa opcja jest za trudna, można zgłosić się jako bezrobotny, porobić dodatkowe uprawnienia i znaleźć całkiem niegłupio płatną pracę choćby i u złego prywaciarza (na przykład kurs na wózek widłowy łatwo zrobić, a można wyciągnąć nawet koło średniej krajowej).
3. Jeśli powyższa opcja nadal jest zbyt skomplikowana, możemy odpalić internet, w którym działają takie portale, jak cursea, gdzie można robić online i za darmo kursy z międzynarodowych uczelni.
4. Jeżeli nadal jest zbyt ciężko, można odpalić youtube i nauczyć się z 10 minutowego filmiku robienia czegokolwiek, na przykład wyplatania koszyków (vide Till Lindemann) i uczciwie zarabiać na rękodziele, którego nawet nie trzeba umieć sprzedawać, bo są specjalne sklepy/skupy dla autystów, które za skromne 20% (nadal mniej, niż chciałby nasz polski Robin Hood), sprzedadzą te koszyki klientom za Ciebie.
5. Jeśli jesteś kreatywny, możesz wymyślić coś, czego jeszcze nie ma (tzw innowację), pogadać z kimś, kto ma kasę, którą chciałby zainwestować w coś sensownego, a nuż stworzycie razem intratny dla obu stron biznes.

Jest tylko jedno ale...
Spoiler

Podpisuję się wszystkimi możliwymi kończynami. Z mojego najbliższego otoczenia znam znacznie więcej historii "od zera do bohatera" niż od "bananowego dzieciaka do bohatera".

Lewica ma te swoje mokre sny, które same w sobie są bardzo szlachetne, bo jak tu niby walczyć z hasłami, które walczą o poprawienie życia obywatela. Każdy powinien być bogaty, piękny, nie pracować, ruchać modelki.
Problem jest taki, że trzeba mieć realny plan, żeby je zrealizować i jak każdy ma ruchać modelki, to trzeba wdrożyć realną strategię, która pozwoli zrealizować ten cel w jakimś czasie a nie wprowadzać ustawę o minimalnym ruchaniu modelek, bo modelka może nie chcieć ruchać takiego paszteta jak Ty.

Dziwne, że jeszcze nikt nie zadał tego pytania: @gizmi7 , co studiujesz?
« Ostatnia zmiana: 13 Sty, 2016, 07:12:53 wysłana przez pivovarit »

Offline nikt

  • Jeń Lebany
  • Administrator
  • Wiadomości: 4 236
Z funkcją sołtysa, dość często powiązana jest funkcja wójta, a tu już na spokojnie zarabia się 5-8k.

szał. tyle co pracownik po 2 klasach podstawówki na taśmie przy pakowaniu psiej karmy w niemcowni.  :facepalm:
"Government is not the solution to our problem; government IS the problem." Ronald Reagan

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Z funkcją sołtysa, dość często powiązana jest funkcja wójta, a tu już na spokojnie zarabia się 5-8k.

szał. tyle co pracownik po 2 klasach podstawówki na taśmie przy pakowaniu psiej karmy w niemcowni.  :facepalm:

Nic dziwnego, kto by chciał pakować psią karmę?
« Ostatnia zmiana: 13 Sty, 2016, 08:23:27 wysłana przez pivovarit »