To jest problem z kreatywnością, do której się zasadniczo nie przypierdalam, aczkolwiek gary w Meszudze bym zagrał lepiej
Serio?
Fakt, nie wszystko słychać na albumie, ale pomijając kilka rzeczy, które Troy od siebie dodał, tak to mniej więcej chodzi. Na koncercie w Krakowie parę lat temu wszystko się zgadzało. Dla mnie są to jedne z fajniejszych bębnów w metalu.
Dla mnie sample, "sterylne brzmienie", smerf-edycja, czy nagrywanie po ślimaczemu to jedynie techniki, które mają sprawić, że nośnik dla moich kompozycji i aranżacji będzie jak najmniej przeszkadzający w odsłuchu. Czyli, że: będzie równo, czysto i bez hałasu słyszeć, com nawymyślał i to jest dla mnie najważniejsze.
Problemem jest natomiast, jeśli w ten sposób (na tak przetworzonym "nośniku" jakim jest "idealna" produkcja) przekazuje się muzykę nieciekawą i prostą, jak to robi zdecydowana większość zespołów ostatnimi czasy. Można to zrobić autentyczniej i może wtedy takie kapele jak Djentiphery, czy VilTHALLta (znaczy nieudane klony chwytliwych pomysłów) miałyby w sobie dozę oryginalności i coś by je wyróżniało.
Chociaż, mixuję teraz jedną kapelę z Londynu i specjalnie zażyczyli sobie jak najmniej edycji i sterylności, bo zależy im na naturalnym brzmieniu, ale oni kopiują Deftones i w tym wypadku to akurat wskazane.