Dziwi mnie to, że każdy wpadnie na to, żeby emigrować, a prawie nikt nie pomyśli o tym, żeby się doszkolić. W takim podejściem gdzie by się nie pojechało, pozostanie się pariasem.
Pierdolenie o szopenie.
Skończyłem Elektrotechnikę która w chwili obecnej jest w zajebistej niszy przy bardzo dużym zapotrzebowaniu na rynku (zmiany na kolei i w energetyce). Mało osób kończy, a jeśli już to lądują w handlu lub wyjeżdżają. Stara kadra nie nadąża zupełnie za potrzebami rynku a nie dopuszcza młodych bo to przecież konkurencja.
Na zachodzie kończę studia i dyplom mgr inż. pozwala mi na prowadzenie robót elektrycznych oraz projektowanie instalacji, wszystko w pełnym zakresie.
W Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu wystarczył tytuł technika, odbębnienie 4lat praktyki w zakładzie pracy i jeden egzamin po czym otrzymywało się uprawnienia w pełnym zakresie do wykonawstwa i projektowania elektryki i teletechniki.
W chwili obecnej żeby zdobyć takie same uprawnienia jak mój ojciec lub kolega zza zachodniej granicy muszę ukończyć mgr inż. z elektrotechniki czyli min. 5 lat, następnie 2 lata studiów uzupełniających z telekomuny, potem 2 lata na budowie i 2 lata przy projektowaniu instalacji elektrycznych, zdać egzamin na uprawnienia elektryczne, a potem znów 2 lata na budowie i 2 w biurze projektowym i kolejny egzamin na uprawnienia teletechniczne.
Łącznie 7 lat studiów + 8 lat praktyki + 2 egzaminy które do najtańszych nie należą.W tym czasie, czyli do uzyskania uprawnień zarobki na poziomie 1,5-1,8k PLN w biurach i ok 2,0-3,5k PLN na budowach. Wszędzie wymagana pełna dyspozycyjność, brak nadgodzin (czytaj nielimitowany czas pracy).
I to nie tylko przykład z mojego podwórka.
Moja dziewczyna po budownictwie które przecież wszędzie trąbią w mediach ma ogromne zapotrzebowanie na młodą kadrę, przez 7 miesięcy szukała pracy mając już doświadczenie. Inny znajomy przez ponad rok szukał pracy bo sobie powiedział że z dwuletnim doświadczeniem nie będzie pracował za 2,0k netto (nie utrzyma się po prostu za to we Wrocławiu pracując na wyjazdach).
W dużych miastach zdarzają się sytuacje gdzie aplikanci np. radcowscy musza płacić za możliwość odbywania aplikacji!
Więc pytam za co mam się w tym czasie utrzymywać? Jak długo Twoim zdaniem w Polsce trzeba się „dokształcać” żeby być pełnoprawnym robolem za średnią krajową?Info z pierwszej ręki , bo od mojego ojca, czyli historia sad but true.Jakoś z 2lata temu zwolniło mu się parę wakatów w firmie , poszło ogłoszenie : ponad 3k na łapę na start w małej mieścinie, opcja służbowego mieszkania po kosztach rachunków,telefon plus auto służbowe i całkiem fajne perspektywy rozwoju w branży i rosnące zarobki.Ojciec stwierdził trzeba dać szansę młodym bo się szybko uczą ,przyjął studentów bez żadnego wykształcenia , wyszkolił etc. Przez dwa lata kilkanaście osób się przewinęło,i albo byli zwalniali bo się opierdalali albo odchodzili bo za ciężko bo u konkurencji lżej i wolą sobie zarabiać te 1.5k na miecha. I niestety prawda jest taka,że w Polsce do zarabiania dużych pieniędzy każdy się pcha,tylko to się jednak wiąże z ciężką pracą i tu jest pies pogrzebany.Jestem Polakiem mi się należy! No kurwa. Patrzę po starszych znajomych trochę, i ludzie którzy byli ogarnięci, pozapierdalali trochę na bezpłatnych (albo prawie bezpłatnych) stażach , działali aktywnie na różnych frontach,uczyli się języków, mają teraz fajne posady za bardzo fajne pieniądze (4-6k). Czyli da się u nas godnie zarabiać i godnie żyć, trzeba tylko chcieć i włożyć w to trochę wysiłku.
Też pitolisz. Co to są Twoim zdaniem duże pieniądze ? 3k netto? To mniej niż sprzątaczka w Niemczech. Telefon i auto służbowe to narzędzia pracy a nie przywilej pracowniczy, nikt łaski nie robi że to daje do dyspozycji. Ludzie się przewijają bo sytuacja w Polsce jest tak niestabilna że nie istnieje pojęcie lojalności wobec firm. Jeśli o 200zł podwyżki trzeba na kolanach chodzić do szefa lub siedzieć po 14 godzin dziennie żeby się wykazać to czemu Cię dziwi że ludzie uciekają za parę złotych lub tam gdzie mają choć odrobinę spokoju gdzie indziej.
Zaraz pewnie usłyszę argument że Polscy pracownicy są mniej wydajni. A gówno prawda. Na zachodzie wszystko robi się odpowiednimi narzędziami a w Polsce jakby pracodawca mógł to być Ci kazał gołymi rękami kopać żeby tylko zaoszczędzić. Ostatnio robiłem modernizację linii produkcyjnej dla Toshiby i wszyscy tam widzą że w Polsce daleko do niewolnictwa nie brakuje. Wydajność? Znajomy przenosił linię produkcyjną z UK do Wrocławia. W UK wytwarzali z tego co mówił 500 sztuk telewizorów na zmianie. W Polsce tę samą linię obsługuje 10% mniej ludzi a wykonują 1200 telewizorów… Wystarczyło im puścić bajkę o słabej wydajności Polaków i dać zarobić 1/5 tego co brytolowi.