Bo trzeba umieć wyczuć sytuację.
Ja staram się w większości sytuacji walić prosto z mostu prawdę bez owijania w bawełnę - zwłaszcza w pierdołowatych sprawach typu nieprzygotowanie na zajęcia/kolokwium ("Czemu Pan się nie przygotował? - Bo dałem ciała, moja wina - No dobrze, niech pan przyjdzie za tydzień" vs. "Czemu Pan... - Bo yy problemy rodzinne eee coś tam ammmm... - Proszę Pana, i co ja mam z Panem zrobić? Nie mogę sobie ot tak blablabla"), albo w ważniejszych sprawach gdy wiem, że prawda prędzej czy później wyjdzie na pewno na jaw, a odwleczenie tego będzie wiązać się jedynie z narastaniem problemu i silniejszym ciosem.
Wiem, że to trochę manipulanctwo, ale trzeba wiedzieć kiedy, jak i na ile kłamać (czy całkiem, czy "podkolorowywać"), a kiedy prawdę (wprost bądź delikatnie).
Osobiście jednak obstawiam mówienie prawdy, w dłuższej perspektywie to się lepiej chyba jednak opłaca (nie zawsze, ale zwykle tak).