Miej wyjebane, a będzie ci dane- tyle mnie życie nauczyło, bo tak naprawdę co ma być to będzie i nie mamy na to żadnego wpływu
Plus miljart. Przez 3/4 życia, albo i lepiej, przejmowałem się absolutnie wszystkim, mając na głowie problemy swoje, rodzinne, nawet znajomościowe. A potem się przyjrzałem paru znajomym którzy na wszystko leją, i mają duuużo lepiej, więc siadłem, pomyślałem nad paroma sprawami i... i okazało się że na zdecydowaną większość spraw z jakimi mamy do czynienia nie mamy wpływu.
Pisałem już jak się starałem o jedną czy drugą pracę, ze dwa razy wręcz już ją miałem (tak, miałem, wszystko było przyklepane tylko chwilkę wystarczyło poczekać "bo cośtam"), a okazywało się zawsze że chujnia. A te co pracowałem, dostawałem czasem z dnia na dzień, bo nagły cynk, bo ktoś coś usłyszał, trzy telefony, wizyta (albo i nie, bywało i tak) i w 24h załatwione.
Dlatego teraz na większą większość spraw mam wyjebane*. Bo za chwilę może się zdarzyć dosłownie wszystko, a nie jestem w stanie tego przewidzieć. Z sytuacji extremalnych: 27.10.2011 ok. 11 rano zdałem ważny (tak mi się wydawało wtedy, ale cóż
) egzamin w pracy, a o 14:20 gość mi zajechał drogę i auto do prostowania. Shit happens.
*nie że lekceważę, że się nie staram, ale ani nie jestem jasnowidzem, ani nie podejmuję pewnych decyzji dotyczących mnie samego. Dlatego mam luz. Szkoda że tak późno do tego doszedłem
Aha, czego mnie życie nauczyło:
Nieznajomych sprawdzaj raz, znajomych dwa razy, rodzinę od trzech w górę. Bo często mając takich "przyjaciół", nie potrzebujemy wrogów.