Pochwalę się swoim najnowszym zakupem, całkiem niespodziewanym dodam (tzn. nigdy nie pomyślałbym że kupię Fendera).
Wszystko zaczęło się bowiem od innej gitarki - Ibaneza MTM2, którego kupiłem w Thomannie jakoś w październiku ubiegłego roku. Gitara była super, jak za tą kasę byłem naprawdę bardzo zadowolony. Niestety po kilku miesiącach używania ze zgrozą zauważyłem pęknięcia lakieru w okolicy kieszeni na gryf. Smutłem. Wiem, że zwykle taka usterka to nic takiego, ale stwierdziłem, że skoro mam gitarę na gwarancji, to odeślę ją do sklepu. W końcu każda taka pierdółka obniża wartość wiesła przy ewentualnej odsprzedaży.
Gitara kwalifikowała się do wymiany ale okazało się, że nie mają już MTM2, więc pojawił się problem - co wybrać. Ostatecznie zdecydowałem się dorzucić trochę kasy i wyjść ze świata budżetówek (powiedzmy). Już prawie byłem zdecydowany na LTD EC-1000, aż obczaiłem tego oto Fenderka. Po dłuższej chwili rozkminy pociągnąłem cyngielek jak to mówią na zachodzie i po kilku dniach miałem w łapskach pierwsze Tele w życiu.
Od razu zaznaczam, że nie jestem fanboyem Slipknota
Po prostu panowie wybierają sobie gitarki które idealnie mi siedzą pod względem specyfikacji. No i ten biało czarny minimalizm zajebiście mi robi...
Na początek trochę suchej specyfikacji:
Korpus Mahoń (lakier nitrocelulozowy, matowy)
Gryf Klon (modern C, lakier poliuretanowy matowy)
Podstrunnica Klon lub heban
Progi 22 Medium Jumb
Przetworniki 1 EMG 60 (Neck); 1 EMG 81 (Bridge)
Regulatory Master Volume
Radius 305mm (12")
Mostek 6 siodełkowy, struny przez korpus, stały (Hard-tail)
Klucze Fender®/Schaller® Deluxe Cast/Sealed Locking Tuning Machines
Mechanika Czarna
Menzura 648mm (25.5")
Aktualnie nie wyobrażam sobie gitary którą uznałbym za ładniejszą. Matowy lakier, minimalizm, naturalne wykończenie gryfu - instant boner. Jedyny element który mi psuje efekt to potek od głośności, który raczej wymienię na coś co nie wygląda jak wymontowane z ruskiego radia. Tyl korpusu jest profilowany, przez co gitarka jest wygodniejsza od tradycyjnych tele.
Chwytając gitarę w łapkę od razu odniosłem wrażenie, że jest naprawdę dobrze zrobiona. Widać, że Pedro w meksykańskiej fabryce przyłożył się do roboty. Nie miałem nigdy okazji macać amerykańskiego Fendera, ale gdybym kupił takowego za 5koła i bylby zrobiony tak jak mój tele, to nie mialbym żadnych zastrzeżeń. Blokowane klucze, straplocki w zestawie, solidny
gejowy gustowny case to kolejne plusiki. Porównując jakość do LTD EC-1000 moim zdaniem wygrywa fender, chociaż LTD wygląda bardziej hmm...bogato.
Od razu zdjąłem śmieszne strunki seryjne i założyłem 12-60. Wymagało to drobnej ingerencji w szerokość rowków w siodełku. Stroję się do A# i nie zanotowałem problemów ze strojem. Wszystko jest stabilne, akcja strun taka jak lubię, nic nie brzęczy. Lubię to.
Potrzebowałem solidną gitarę do mocnego łojenia, o czystym, bardzo selektywnym brzmieniu. Aktualnie myślę, że fender zostanie ze mną na dłużej, bo spełnia moje wymogi w 100%. Do tego ma w sobie coś takiego, co sprawia, że nie mam ochoty odkładać jej na stojaczek, inspiruje mnie do grania i chyba to jest najlepszy wyznacznik poziomu zadowolenia
Na koniec dodatek do fapfolderu: