dzisiaj takowoż sugerujemy 550 ze niby custom BKP od CTS, jak to jest chooi wi Czuję się wywołany do tablicy
CTS bez napisu BKP ma od około 500k wzwyż. Tzn. często ma 525, 530, nierzadko te kastomowe 550, mimo, że jest ''zwykły''. Szczerze? ŁAN CHUJ. Przy takiej wartości nominalnej takie różnice to ledwo 10%, dla działania potencjometru jako dzielnika napięcia praktycznie bez znaczenia. Dla brzmienia pickupów... Fakt, od tego jaką impedancją są obciążone, zależy w jakim stopniu ujawnia się ich rezonans elektryczny. Ale powiedzmy sobie szczerze 50k względem 500k to również nie jest zbyt wiele.
Spoiler Typowy wzmak gitarowy i typowe wejścia Hi Z w interfejsach mają około 1M ohm na wejściu. Przy jednym potku vol 500k w gicie obciążenie dla pickupa to jakieś 333k, przy dwóch(tone też obciąża, tylko że przez kondensator): 200k. Jak wsadzisz potek 1M(dla mnie totalny bezsens, z uwagi na to jak cały układ zachowuje się po skręceniu o połowę rezystancji), to dopiero masz 500k, musisz wyjebać potki całkowicie, żeby mieć ten koszerny 1M obciążenia dla pickupa. Nie raz miałem okazję lutować gitę na krótko i ogrywać jeden pickup bez niczego. Fakt, różnica jest słyszalna i nie jest na poziomie autosugestii. Ale nie jest to dramatyczna zmiana charakteru. Bardziej jest to wyraźniejsze jego zarysowanie. To samo jak podpiąłem gitę z jednym potem 550k do pieca przez prosty, bardzo liniowo pracujący bufor 2,2M na wejściu: przejście z 355k o 85k w stronę obciążenia z powietrza
( czyli aż 24%) ) dało się wyczuć jako lekko wyraźniejszy brzdęk w górze ale nie na tyle abym zaraz miał to korygować ustawieniami na wzmaku. Może jakbym zlikwidował jeszcze potka, to nieokiełznany charakter pickupa skłoniłby mnie do zweryfikowania ustawień, ale nie zrobiłbym tego, z uwagi na absolutny brak takiej potrzeby
CTSowe potki są zajebiste z innych powodów. Raz, że to wielkie, solidne, dość odporne na mniej wprawnych monterów kurwy, wytrzymujące lata użytkowania i chamskie traktowanie. No i da się je normalnie po ludzku dokręcić, tak, że nie poluzują się same po kilku miechach(a nie, że się srasz z dokręcaniem, bo boisz się, że zaraz gwint pierdolnie przy łączeniu z obudową). Dwa, że są świetnie wykonane, w skrajnych pozycjach ślizgacz łączy się ze skrają nóżką praktycznie bezpośrednio(niektóre chujowe potki potrafiły mieć tam kilka zupełnie niepotrzebnych nikomu ohmów), nie degradują sygnału, nie szumią, nie trzeszczą. Trzy, że kręcą się tak jak powinny: nie za lekko ale dalej wystarczająco szybko.