Szwedzkie kino pochłania mnie bez rejszty.
Teraz z kolei zasuwam trylogię Milenium. Skończyłem właśnie część pierwszą, zaczynam drugą. Wiele rzeczy mi się tu podoba. Np. brzydki aktor w roli głównej to czad (serio, lepszy imo niż wypacykowane jakieś france). Fabuła to chyba w dużym stopniu zasługa autora powieści, ale scenarzyście i reżyserowi też na pewno należą się jakieś creditsy.
Mam za sobą całość - jak pisałem: całkiem inny klimat, mógłbym same takie oglądać.
Co do Larsa VT: oglądałem film o kręceniu
Idiotów, 2x dłuższy od samego filmu
Aktorka opowiadała, że Lars tak długo dobijał ją psychicznie jej najgorszymi wspomnieniami, aż się
odpowiednio rozryczała, bo potrzebował parę sekund sceny płaczu. Potem czytałem wyznania Kidmanowej, że nigdy więcej nie będzie pracowała z Larsem, że to była mega trauma. Tak jak byłem fanem jego kina i założeń manifestu "Dogma 95" - tak se odpuściłem i nie mogę teraz przebrnąć przez "Dogville"...