Autor Wątek: SERIALE czyli co oglądamy w odcinkach  (Przeczytany 182880 razy)

Offline gizmi7

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 523
  • Venus as a goodboi

,,Woke" było wszystko przed tym serialem. Właściwie każda wypowiedź showrunnerki, potem zesranie się głównej aktorki, doprawione twierdzeniami, że Anakin zniszczył Gwiazdę Śmierci.

Martwi mnie, że ukręcileś strasznie dużą argumentacje nt. zwrotu, który zastosowałem opisujący zjawisko, które miało miejsce dookoła serialu, a nie w serialu samym. Bo to w ogóle nie o to mi chodziło.

Ja opisuje zjawisko, w którym ktoś Ci podaje posiłek i dopierdala do tego całą ideologie, że wszystkie kurczaki, które do tej pory jadłeś były robione w patriarchacie, przez cis-heteronormatywnych mężczyzn, a teraz dostałeś progresywnego i postępowego non-GMO kurczaka robionego przez LGBTQIACCPNSDAPBMW trans-nieheteropanseksualnego osobnika mężczyznkokobiecego i w ogóle kucharzowi zależy, żebyś się czuł niekomfortowo przed jak i w trakcie jedzenia tego kurczaka. A w ogóle to ten kucharz nigdy tego kurczaka nie robił, żadnego nie jadł, nie wie jak powinien smakować, ale robi to po swojemu bo tak uważa, że taki powinien być. Ostatecznie kurczak okazuje się mocno średni, a nawet można by rzec chujowy i nie dość, że zwracasz uwagę na jego niedopieczenie i chujowe przyprawienie to jeszcze przypomina Ci się w trakcie konsupcji 30 minutowy wykład szefa kuchni przed jego podaniem co tym bardziej zaniża to Twoją ocenę na tyle tego doświadczenia, że wychodzisz z knajpy potężnie wkurwiony, zamiast tylko niepocieszony i zawiedziony. Bo nie dość, że kurczak chujowy, to cała otoczka dodatkowo jeszcze wkurwiła. *

Przed Andorem nikt mi tak nie pierdolił, a za to dostałem genialne show w świecie SW, w którym motyw homo został podany w taki sposób, że nikt nawet nie zwrócił uwagi.

Akolita to jest jeden finansowy scam, jest niemalże jakimś fanfikiem robionym przez ludzi, którzy właśnie próbują mi udowodnić, że wiedzą wszystko lepiej od wszystkich. I właśnie ma się to nam podobać, a jak nam się nie podoba, to jesteśmy spierdoleni, hejtujemy, jesteśmy niewdzięczni. Tu każde ujęcie wygląda jakby to był jakiś cosplayowy jutubuowy projekt. Każdy jebał na TBOBF, a tam chociaż widać JAKIKOLWIEK budżet wpakowany w serial. Akolita jebie na kilometr TANIOCHĄ I KICZEM, zdjęcia promocyjne czy kadry z samego serialu wyglądają jakby żywcem ktoś to z jakiegoś konwentu wyciągnął a i tak to będzie pewnie obraza dla konwenciarzy. I te materiału promocyjne z Carie Ann Moss, gdzie ona miała ile, 3 odcinki? Czy bardziej dwa, bo jeden to odgrzewana retrospekcyjna padlina. XD

Mieliśmy dostać serial ukazujący ,,ciemną stronę" (niekoniecznie Sithów) w ukryciu, a dostaliśmy jakąś papkę z ganianiem się po lesie, irracjonalnymi decyzjami głównych bohaterek, jednym odcinkiem poświęconym stricte akcji i Tommenem Baratheonem na sznurkach.

Odnośnie Plageuisa - nie, nie wyjaśnia, ani nie łączy to niczego. Czy on natchnął wiedźmy? Manipulował? A może się uczył? Qimir to jego uczeń? Czy Tenebrous żyje? Czy w ogóle Qimir i Plageuis się znają? Jak chcesz używać takiego chwytu, to zrób to dobrze: albo jako cliffhanger, albo poświęć temu cały odcinek, który by dał jakiekolwiek odpowiedzi albo właśnie zachęcił do oczekiwania na kolejny sezon. Jego obecność jest nieistotna w tym przypadku. Bo my wiemy, że on wtedy mógł być. Nie ma podanego przedziału ile przeciętnie żyje Muun. To, że był Muunem było wiadome wcześniej. Może gdyby się pokazał razem z Tenebrousem albo właśnie z Qimirem - wtedy by to miało więcej sensu.


Nie rozpoznałem Tommena! Ale już wyrósł ten aktor.

Ja w ogóle nie jestem na bieżąco z całym dyskursem WOKÓŁ serialu, właśnie dlatego, żeby sobie nie psuć i oceniać "at face value".

Zjawisko, o którym mówisz, to typowe przemielenie postmodernizmu przez machinę kapitalizmu: jako społeczeństwo zdążyliśmy dostrzegać, że "moralnym" problemem jest samo jedzenie kurczaka, bo otwierając humanitaryzm coraz szerzej na "innego", poza homo sapiens zaczęliśmy rozszerzać te wartości także na inne "świadome" formy życia. Tutaj kurczakiem jest pracowanie przez rok jako osobista asystentka jednego z najgorszych skurwieli w całym przemyśle filmowym, ale w zjedzeniu ma pomóc, że jest wyoutowaną lesbijką. Jestem jeden z ostatnich do oddzielania dzieła od twórców, ale mam wrażenie, że gdyby jej wypowiedzi nie trafiały w konserwatywne wartości, to całej sprawy by nie było. Bo czy nie mamy teraz na talerzu widocznego "cancel culture", gdzie ze względu na ideologiczny szum doszło do masowego review bombing serialu i zamiast zwykłej dyskusji krytycznej na temat samego dzieła (bo spokojnie, zgadzam się, że serial może się nie podobać niezależnie od poglądów politycznych) rozmawiamy o wszystkim obok? Czy krytyka pod tym kątem nie idzie z duchem #MeToo, gdzie w przypadku zbrodni na tle seksualnym nie opieramy się na (braku) wyroku patologicznego w tym wymiarze systemu sądownictwa, tylko na skali procederu ilości ofiar i logicznym myśleniu, że bycie przez rok tak blisko tak zdegenerowanej osoby na pewno musiało skonfrontować ze skalą popełnianego przez nią zła?

Ja uważam, że mówimy o takiej skali domysłu, że równie dobrze mogła sama paść jego ofiarą i nikomu nigdy o tym nie mówić, bo zwykle najłatwiej się krzywdzi osoby w bliskim otoczeniu i w relacji władzy (a nie ma bardziej symptomatycznej niż między asystentami w Holywood a ich pracodawcami). Dlatego ten argument pewnie nie klei się z osobami "po lewej stronie barykady" wojny kulturowej, bo w sumie niekoniecznie właściwie reprezentuje wartości #MeToo.




Wybacz, ale nie zgadzam się z argumentem o cosplayu, przy serialu pracowała tona profesjonalistów, używano topowego sprzętu, za kinematografów służyli James Friend (Netflixowe "Na zachodzie bez zmian", za które otrzymał Oscara) i Chris Teague (Emmy za jeden z odcinków "Russian Doll"). Jeśli coś bym wytknął jako problem, to brak konsekwencji i spójności wizji, gdzie już wina leży w całości po stronie showrunnerki - bo tak, jak pisałem wcześniej, jakość przez okres trwania serialu jest nierówna. Show moim zdaniem dobrze rozumie swój lineage (westerny i kino samurajskie - jak to przystało na SW, ale także bliższe "czasowo" i klimatem prequele, a w tym konkretnym serialu: filmy kung fu) i otwarcie czerpie z estetyki wymienionych, polewając to odpowiednią skalą space opery. Co dla mnie wyjątkowe i zawsze szczególne dla świata Gwiezdnych Wojen, to ciągłe zmiany ekosystemów i planet, które w ogóle nie wyrywają z narracji (a nawet wręcz przeciwnie) i tutaj również to (moim zdaniem) jest. Nie bez powodu nie dałem oceny, bo uważam, że to serial z potencjałem, ale także wymagający odsiania tego co dobre z tego, co już niekoniecznie. Uważam, że zabrakło odwagi na zrobienie serialu w pełni o adeptach ciemnej strony. Zamiast tego bardziej skupiono się na przedłużeniu wątku krytycznego wobec zakonu Jedi, który w prequelach był już w stanie ostatecznego rozpadu w ramach wojen klonu, a tutaj dopiero okazywał oznaki gnicia. Drugi sezon już ma podwaliny do tego, by właśnie być o ciemnej stronie - stąd jestem zadowolony z tego małego cameo Plagueisa, ponieważ zapowiada się na to, że wreszcie otrzymamy odpowiedzi na wszystkie pytania, które wypisałeś. Ale dopiero w drugim sezonie (o ile powstanie).



@niedziak Nie wiem, kto to, ale jak patrzę na listę gier (chyba nie konsultują żadnych filmów i seriali?), przy których pracowali (Sable, God of War: Ragnarok, Spiderman 2, Alan Wake 2 a oprócz tego głównie jakieś małe gierki plus dwa potworki od DC zepsute nastawieniem na grę-usługę i mikrotransakcje), to tego gówna nie widzę, a wręcz przeciwnie XD
« Ostatnia zmiana: 25 Lip, 2024, 15:16:18 wysłana przez gizmi7 »